"Stałem przez trzy godziny w tym samym miejscu. I mi się dostało, kiedy chciałem uciec".
Górnik jednej z kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej opowiedział nam, jak został ranny w czasie potyczek górników z policją w poniedziałek 9 lutego pod siedzibą JSW. - Przyszliśmy tylko demonstrować. Stałem przez trzy godziny w tym samym miejscu, tam z tyłu, przed kratami - powiedział nam mężczyzna, wskazując zakratowane wejście do nieczynnego przejścia podziemnego pod ulicą, rzeczywiście nieco oddalonego od samego gmachu JSW. - Wypadli panowie z bronią i mi się dostało, kiedy chciałem uciec. Gdyby ta gumowa kula uderzyła dwa centymetry niżej, byłoby po oku - stwierdził.
Poszkodowany górnik twierdzi, że absolutnie nie był agresywny. Zauważa jednak, że kilka metrów przed nim stało parę osób, które ścierały się z policjantami. Być może więc uderzyła go kula, która była przeznaczona dla kogo innego.
Działacze górniczych związków na konferencji prasowej 10 lutego stwierdzili, że wyjaśnieniem poniedziałkowej interwencji policji pod siedzibą JSW powinna zająć się sejmowa komisja. - Interwencja policji była absolutnie nieuzasadniona. Łuska pocisku z broni gładkolufowej, użytej przez policję pod siedzibą JSW Przemysław Kucharczak /Foto Gość Nie było zagrożone zdrowie ani życie funkcjonariuszy policji, a interwencja nastąpiła, gdy ludzie zaczęli się rozchodzić. Nie było żadnego uzasadnienia, aby do nich strzelać i polewać ich wodą - mówił Bogusław Ziętek, przewodniczący związku Sierpień '80.
Wtórował mu szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz. - Rozumiemy, że policja jest od zabezpieczania, musiała reagować, natomiast użycie broni to jest najzwyczajniejszy w świecie skandal – powiedział, żądając interwencji minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej. W wysłanym do niej liście napisał, że poniedziałkowa brutalność policjantów "jest nie do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawa". Zasugerował, że mogło to być ze strony dowodzących akcją celowe "prowokowanie do odwetu i do wzajemnej agresji".
Zniszczone drzwi do siedziby JSW Przemysław Kucharczak /Foto Gość Przypomnijmy, że niedawno poseł Jerzy Polaczek ujawnił w TV Republika, że szef prewencji policji miejskiej oraz jego zastępca kandydowali do Rady Miasta z listy PO.
Policjanci nie zgadzają się z tymi zarzutami. W opublikowanym w internecie stanowisku informują, że zostali zmuszeni do użycia armatki wodnej, gazu i "pocisków niepenetrujących", ponieważ "w stronę policjantów poleciały kamienie, śruby oraz fragmenty płyt chodnikowych i desek". "Zniszczone zostały drzwi wejściowe do siedziby przedsiębiorstwa oraz elewacja budynku. Rannych zostało czterech policjantów (stłuczenia i oparzenia po wybuchach petard). Na miejscu udzielono pomocy medycznej polegającej na przemyciu oczu sześciu protestującym. Stróże prawa zatrzymali łącznie osiem osób w wieku od 23 do 41 lat za atak na policjantów i zniszczenie mienia" - czytamy na stronie śląskiej policji.
Według związków zawodowych rannych zostało ponad 20 protestujących, niektórzy poważnie.