107,6 FM

Niechciane "Bez Tabu"

Rodzice uczniów Zespołu Szkół Publicznych w Wołowie chcą zatrzymać seksedukację w placówce.

T. Maślanka potwierdza również, iż według niej edukacja seksualna w ramach WDŻ nie jest prowadzona źle.

- W związku z zaistniałą w naszej szkole sytuacją, zrobiliśmy rozpoznanie i była potrzeba podjęcia pewnych działań. Poszukaliśmy, rodzice mi pomogli i znaleźliśmy tę fundację - mówi.

Zaznacza także, iż proponowała wszystkim, by przynieśli ofertę od innych organizacji, by zorganizować takie zajęcia dla dzieci lub dla rodziców. Skąd ta nagła potrzeba seksedukacji? Pani dyrektor zwraca uwagę, że wynika to z życiowych wydarzeń. - W krótkim czasie dwie uczennice niepełnoletnie zaszły w ciążę - zaznacza.

Pani dyrektor podkreśla, że czytała w internecie o fundacji "Bez Tabu". Nic jej jednak nie zaniepokoiło. - Rodzice otrzymali adres strony i też mogli się zorientować. Nie rozumiem po co poszli do jednej, czy drugiej gazety - dodaje.

Przeglądając stronę internetową fundacji wiele nie można się dowiedzieć, chociaż wymowny jest opis organizowanej akcji "TAK dla edukacji seksualnej", gdzie znaleźć można krytyczne zdanie o zajęciach WDŻ w szkołach oraz wyrażony, żal, że nie wszędzie są przyjmowani edukatorzy seksualni.

Zdecydowanie więcej informacji zawiera nagranie audycji ze studenckiego Radia LUZ (link jest na stronie) działającego przy Politechnice Wrocławskiej. Dwie panie prezes fundacji, jednocześnie wykształcone panie psycholog, opowiadają o swojej wizji edukacji seksualnej. - Chcemy mówić o emocjach, relacjach, oczywiście także o antykoncepcji, o chorobach, o ciąży, bo to też jest ważne. Tych tematów na WDŻ nie ma i to chcemy zmienić - można usłyszeć. Dodatkowo kobiety jasno określają swoje priorytety mówiąc o tym, że nastolatki uprawiają seks (powołują się na badania naukowe), więc na zajęciach mówią m. in. o tym jak zdobyć środki antykoncepcyjne. Panie psycholog sugerują także niekompetencje nauczycieli do prowadzania zajęć WDŻ przede wszystkim księży i katechetów.

W dalszej części audycji można usłyszeć, że zajęcia z edukacji seksualnej opóźniają "pierwszy raz". Skąd taki wniosek? Bo seks nie jest już wtedy "zakazanym owocem", który trzeba spróbować. Panie prezes zaznaczają, że powinien to być argument dla środowisk konserwatywnych związanych z Kościołem. - Nastolatki i tak uprawiają seks. My do niczego nie zachęcamy. My tylko pokazujemy jak można się zabezpieczyć, jak można uniknąć tych konsekwencji, które w tym wieku są niemile widziane typu ciąża, czy też konsekwencje, które są zawsze niemile widziane typu choroby weneryczne - tłumaczyły na antenie. Dalej zapewniają, że nikogo nie seksualizują i jako normę podają masturbację małych dzieci, zapewniając, że w związku z tym nikogo nie muszą tego uczyć.

Niepokojące jest również to, jakie treści są propagowane na facebookowym funpage'u fundacji. Niejako sugerują jakimi wartościami - bynajmniej nie neutralnymi światopoglądowo - kierują się prowadzące jej działalność. Podczas rozmowy telefonicznej z "Gościem" pani prezes Ewa Wilczyńska tłumaczyła, że proponowany przez fundację program edukacyjny jest pozbawiony jakichkolwiek odniesień ideologicznych, jest czystą wiedzą. Zapewniała również, że nie jest skierowany przeciwko nauczaniu Kościoła w sprawach seksualności, a poszerza je o treści pominięte.

Trudno jednak uwierzyć, że można oddzielić poglądy oficjalnie głoszone przez organizację od zajęć w szkołach, zwłaszcza, że młodzież otrzymuje konkretne namiary na stronę internetową na wypadek, gdyby potrzebowała pomocy seksuologicznej. Dyskusyjne jest także to, czy instrukcja jak zdobyć środki antykoncepcyjne nie zachęca do przypadkowej aktywności seksualnej.

Jak zaznacza E. Wilczyńska, do tej pory z oferty edukacji seksualnej prowadzonej przez fundację "Bez Tabu" skorzystało kilka szkół. W planach są jednak kolejne.

_____________

Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy