Bywa, że człowiek bardzo chory, u kresu swoich dni, na wyjątkowego powiernika wybiera pielęgniarkę.... O kulisach powstawania swojej nowej książki "Nadzieja w ludzkim cierpieniu" opowiada Hanna Paszko.
Hanna Paszko podczas prezentacji książki. Obok ks. Adam Kiedrzyn, prezes zarządu Księgarni św. Jacka Archiwum prywatne Gdzie w ludzkim cierpieniu można odnaleźć nadzieję? Czy oprócz niej da się tam znaleźć również pozostałe „składniki” życia chrześcijańskiego – wiarę i miłość?
Moim zdaniem nadzieja istnieje w stałej łączności z wiarą i miłością. Wiarą w Boga, w Jego imię i w pełnym zawierzeniu Bożej Opatrzności. A cierpiący nieustannie uczą nas, ludzi zdrowych, jak trwać z pokorą w sercu i nie wątpić, i wierzyć, i nie upadać… Największym nauczycielem życia z nadzieją w cierpieniu był i pozostanie na zawsze św. Jan Paweł II.
Wydaję się, że poza „bólem świata” lub złamanymi sercami cierpienie nie przyciąga tłumów czytelników. Jak odbiorcy reagują na taką tematykę?
Tak, to prawda, czasy się zmieniają… Ale sam człowiek się nie zmienia. Nadal kocha, cierpi i umiera tak samo jak przed wiekami. Dzisiaj, według powszechnie lansowanego, nowego stylu życia i bycia, wszystko powinno być „zajefajne” lub roztańczone. Jednak ludzie, niezależnie od modnych trendów, mają takie same marzenia i boją się umierania. Biegną coraz wyżej i wyżej po ścieżkach kariery zawodowej. Nieraz wydaje się, że kariera bez spojrzenia na drugiego człowieka potrafi wypierać współczucie i troskę. Znawcy tematu uważają, że wszystko da się dzisiaj wyliczyć – ile kosztuje wykonanie zastrzyku, opatrunku. Ale czy można oszacować ile kosztuje uśmiech pielęgniarki? Trzymanie za rękę umierającego? Chwila rozmowy z cierpiącym lub modlitwy z chorym, który nie może się sam pomodlić? Gdy podczas spotkań autorskich czytam fragmenty swoich książek, ludzie wzruszają się, płaczą. Niektóre osoby mówią, że odnalazły w tych cudzych przeżyciach cząstkę siebie.
Jakie są Pani kolejne plany wydawnicze?
Moim marzeniem jest, aby opisane doświadczenia bohaterów dodawały sił aktualnie chorującym ludziom. Trzeba wierzyć, że jeżeli jedna osoba pokonała raka, to druga też może to uczynić z wiarą i nadzieją w sercu… Recenzentka mojej książki napisała, że „ma charakter terapeutyczny”. Nie mam planów jasno nakreślonych. Sama borykam się od wielu lat z problemami zdrowotnymi i nie planuję pisania. Za każdy przeżyty nowy piękny dzień dziękuję Panu Bogu, jak za najcenniejszy podarunek. Gdyby jednak dane mi było coś jeszcze napisać, to byłaby to książka dedykowana lekarzom ratującym życie oraz kapelanom szpitalnym, którzy rozbudzają nadzieję w sercach cierpiących. Oczywiście poprzez spojrzenie pielęgniarskiej troski...