Bp Zbigniew Tadeusz Kusy OFM na misjach posługuje już 35 lat. Od 15 sierpnia jako biskup koadiutor w Republice Środkowoafrykańskiej. Z uśmiechem mówi, że nie będzie jak w kawale: "Szczęść Boże, biskupie ordynariuszu, jak zdrowie?".
Joanna Juroszek: 15 sierpnia w Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, abp Dieudonné Nzapalainga udzielił Ojcu święceń biskupich. Rozpoczyna Ojciec posługę biskupa koadiutora diecezji Kaga-Bandoro. Co to oznacza?
Bp. Tadeusz Kusy OFM: To, że mam dzielić się tym, co sam otrzymałem. Tym, co Pan Bóg daje mi doświadczyć, co jest moim bogactwem otrzymanym również tu, w Afryce, przez 35 lat mojego posługiwania. Po święceniach, w niedzielę 17 sierpnia, odprawiałem Mszę św. w parafii, w której jest nasz klasztor, a gdzie dotychczas byłem wychowawcą młodych franciszkanów na etapie postulatu. Ludzie z wielką dumą mówili, że nasz, z naszej parafii, z Bimbo, został biskupem. To dla mnie znak i wielka radość, że mnie przyjęli. Chciałbym się im za to odwdzięczyć, prawdziwie stając się dla nich bratem. W dniu święceń sparafrazowałem św. Augustyna, który mówił: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem”. A ja powiedziałem: „Z wami jestem bratem, dla was biskupem”. W tym rozumiem także to, jaki charakter ma mieć moja posługa. Dar braterstwa, nie tylko z mojej strony, ale także uczenie, że braterstwo ma być naszą siłą w Kościele, siłą życia chrześcijańskiego.
W wywiadzie dla Radia Watykańskiego powiedział Biskup, że być może jest ostatnim biskupem nie-Afrykańczykiem. Rzeczywiście takie są tendencje?
Oczywiście. Aktualnie na 10 biskupów w 9 diecezjach, bo ja jestem koadiutorem, jest pół na pół. Są: Belg, Hiszpan, dwóch Włochów i na tym koniec. Mieliśmy trudne przeżycia związane z oczyszczeniem i wzmocnieniem Kościoła. Dwa lata temu końcem lipca zostało wyświęconych czterech afrykańskich biskupów, w tym trzech z naszego kraju. Kiedyś niektórzy mówili mi: „A może ty będziesz biskupem?”. Na co ja: „Nie sądzę, czas europejskich biskupów się skończył”. Pan Bóg ma swoje drogi i nie należy bazować na różnicach rasy, pochodzenia, ale słuchać potrzeb Kościoła.
Pełni Ojciec posługę biskupa koadiutora. Z czasem zastąpi Biskup obecnie urzędującego ordynariusza. Ale już teraz zmienia Biskup miejsce zamieszkania.
Nie zmieniłem jeszcze miejsca zamieszkania. Nie dojechałem tam, bo drogi są trudne i miałem trochę za mało czasu, żeby pojechać, wrócić do stolicy, a potem udać się do Rzymu na formację, która zaczyna się początkiem września. Bp Albert Vanbuel będzie wprowadzał mnie w to, co jest życiem diecezji. Znamy się już prawie od 20 lat. Będę z nim i życzę mu, żeby Pan Bóg dał mu i zdrowie, i siłę, żeby jego praca trwała jak najdłużej. To nie jest jak w urzędzie: ten kończy, tamten zaczyna. Tu są braterskie wprowadzenie, dzielenie się. Zaraz w październiku mamy w planie zebranie diecezjalne przygotowujące początek nowego roku duszpasterskiego. Później mam animować tygodniowe rekolekcje dla wszystkich kapłanów, biskupa, dla tych, którzy służą w Kościele. A w drugiej połowie października możemy zacząć wizyty w parafiach. Plan jest już dość napięty, ale jak mówię, to będzie współpraca, a nie oczekiwanie na to, jak to się żartobliwie mówi: biskup koadiutor pyta się rano biskupa ordynariusza: „Szczęść Boże, jak zdrowie?”, czyli już czeka, żeby sobie poszedł.