„Wyszliśmy za bramę (...). Niosłem krzyż Chrystusa, objąwszy go rękami, i śpiewałem wzniosłą pieśń (…)"
„Wyszliśmy za bramę (...). Niosłem krzyż Chrystusa, objąwszy go rękami, i śpiewałem wzniosłą pieśń (…) Książę przysłał jeszcze posłańca ze słowami: 'Na Boga, proszę cię, abyś (…) nie tracił młodego życia. Wiem, że (…) bezowocnie, bez powodu zakosztujesz gorzkiej śmierci'. Na to odparłem: 'Oby Bóg otworzył ci raj, jak ty nam otworzyłeś drogę do pogan'. (…) Dwa dni szliśmy i nikt nam nie szkodził. Trzeciego dnia, to jest w piątek (…) nadbiega niezliczone pospólstwo z oczyma krwi żądnymi i wydaje przeraźliwy krzyk: tysiącem toporów, tysiącem mieczów dobytych z pochwy nad naszymi karkami grożą, że potną nas w kawałki. Dręczono nas aż do nocy, wleczono w różne strony, dopóki możni [tego] kraju, którzy w walce wydarli nas z ich rąk, wysłuchawszy naszego oświadczenia, nie przekonali się jako ludzie rozsądni, że wkroczyliśmy do ich kraju w dobrym zamiarze". Autor tego tekstu i jednocześnie dzisiejszy patron tego dnia odniósł wielkie zwycięstwo. I nie chodzi o to, że przyszedł z Dobrą Nowiną do najdzikszego spośród znanych ówcześnie plemion, Pieczyngów znad Morza Czarnego. On zrobił coś więcej – miał wcześniej odwagę zaufać bardziej Bogu niż sobie. Dlatego Brunona Bonifacego z Kwerturtu wspominamy dzisiaj jako świętego.