Zakonnice często są traktowane jako służące kardynałów i biskupów, pracują, często ciężko, od świtu do nocy i są nisko opłacane – napisał watykański dziennik „L’Osservatore Romano” w miesięcznym, marcowym dodatku „Kobiety – Kościół – świat”.
Wydanie z datą 1 marca poświęcono tematowi „Kobiety a praca”. Przedstawia ono sytuację kobiet w różnych dziedzinach życia codziennego - w tym także sióstr zakonnych, które w domach hierarchów pełnią „służbę domową zdecydowanie mało docenianą”.
W artykule zatytułowanym „Praca (prawie) darmowa sióstr” jego autorka Marie-Lucile Kubacki pisze m.in., iż „wstają one o świcie, aby przygotować śniadanie [biskupowi], a kładą się spać późnym wieczorem, po podaniu kolacji, posprzątaniu mieszkania, umyciu naczyń i innych pracach” – dowiadujemy się z artykułu. Autorka zwraca uwagę, że siostry nie są zatrudnione na podstawie umowy o pracę, nie mają zapewnionych formalnych warunków, przyjmuje się, że będą pracować na zawsze. Rzadko kiedy gospodarz zaprasza je, aby zasiadły z nim do stołu.
Od pewnego czasu słychać głosy ujawniające i krytykujące maskulinizm hierarchii katolickiej. Zdaniem innej autorki s. Joan Chittister, piszącej dla amerykańskiego pisma „Huffington Post”, „Kościół, głoszący równość, jest nadal jednym z ostatnich bastionów dyskryminacji na tle płciowym”. A szefowa dodatku do dziennika watykańskiego Lucetta Scaraffia zauważyła – w kontekście zjawiska pedofilii wśród duchowieństwa – że większa niepodporządkowana obecność kobiet mogłaby zerwać męską zasłonę milczenia, która w przeszłości często pokrywała występki.
W artykule wstępnym do tego wydania inna autorka Silvina Pérez przypomniała wypowiedź Anuradhy Seth, doradczyni ekonomicznej ONZ-owskiego Programu Rozwoju, iż „największym rabunkiem w historii” jest ogólna zarobkowa dyskryminacja kobiet. Według działaczki ONZ, otrzymują one płace średnio o 23 proc. niższe od mężczyzn. Zdaniem autorki, zarzuty te dotyczą także Kościoła i to głębokich jego korzeni. „Wiele sióstr ma wrażenie, że robi się wiele w celu dowartościowania powołań męskich, ale bardzo niewiele w odniesieniu do powołań żeńskich” – czytamy w artykule.
Z innego tekstu można się dowiedzieć, że liczne zakonnice boją się mówić o swoich problemach, gdyż ich historie są często „bardzo skomplikowane”; zdarza się np., że opiekę nad ciężko chorą matką opłaca zgromadzenie zakonne córki, starszy brat z rodziny afrykańskiej mógł ukończyć studia w Europie dzięki przełożonej zakonnej itp. Ogólnie siostry „czują się dłużne, związane takimi układami i dlatego milczą”, a niektóre zażywają nawet środki przeciwlękowe, aby znieść te trudne problemy – stwierdza autorka innego materiału.
Ale winę za zaistniałą sytuację ponoszą nie tylko hierarchowie, ale także przełożone zakonne. Na przykład rektor jednej z rzymskich uczelni katolickich, podziwiając zdolności i wiedzę pewnej siostry, chciał, aby zrobiła ona na tym uniwersytecie licencjat z teologii, ale sprzeciwiła się temu jej przełożona, twierdząc, że „zakonnice nie powinny stawać się zarozumiałe i dumne”.
„Klerykalizm zabija Kościół” – mówi s. Paule, pełniąca ważny urząd w Kościele. Przytoczyła przypadki kilku sióstr posługujących przez 30 lat w pewnej instytucji kościelnej, do których - gdy zachorowały - nie pofatygował się żaden z tych księży, którym służyły. „Zostały z dnia na dzień zwolnione bez żadnego słowa wyjaśnienia” – powiedziała zakonnica. Jej zdaniem, potwierdza to pogląd, iż są one postrzegane jako „wolontariuszki, którymi można rozporządzać według upodobania”, co sprzyja „prawdziwym nadużyciom władzy”.
Według autorek książki „Le donne e la riforma della Chiesa” (Kobiety a reforma Kościoła) Cettiny Militello i Sereny Noceti, kobiety są niezastąpionym motorem rzeczywistych zmian, a mimo to maskulinizm ciągle jeszcze jest obecny. Nawet czołowi egzegeci angażują się w taką zmaskulinizowaną interpretację tekstów biblijnych.
Na łamach dodatku watykańskiego Carmen Bernabé przytacza znamienny przykład takiej postawy. W Liście św. Pawła do Rzymian (16, 7) autor wspomina o Androniku i Junii jako „znamienitych apostołach”. To drugie imię często bywa tłumaczone jako „Juniusz”, aby osłabić pogląd, iż kobieta była apostołką Chrystusa. Jest to „dobry przykład na to, jako kobiety z władzą pozostawały niewidzialne i jak ich władza została umieszczona w środowiskach i na sposoby, która mężczyźni wszystkich czasów uważali za właściwe i odpowiednie dla kobiet” – podkreśliła autorka.