publikacja 11.04.2025 00:15
Często używamy takiego zwrotu : szaleństwo Krzyża. Ma on nam pomóc objąć słowami to, co wydarzyło się na Golgocie.
Często używamy takiego zwrotu : szaleństwo Krzyża. Ma on nam pomóc objąć słowami to, co wydarzyło się na Golgocie. Bóg, który nas stworzył jest jednocześnie Tym, który zgadza się przyjąć na Siebie karę za nasze grzechy. Umiera byśmy mogli żyć. Zmartwychwstaje, by to nowe życie miało sens. Ta ofiara przekracza nasze pojmowanie, jest niewyobrażalna, dlatego potrzebni są ludzie tacy jak dzisiejsza patronka, by skalę owego poświęcenia nam unaocznić. Św. Gemma Galgani urodziła się pod koniec XIX wieku we Włoszech, i tam też zmarła 25 lat później, dokładnie 11 kwietnia 1903 roku. I zasadniczo tak jak cichutko przyszła na świat, również bez rozgłosu powinna go była opuścić. Kogo bowiem miałby zainteresować los tej dziewczyny, której wcześnie umiera mama, która z oddaniem pielęgnuje swego chorego brata – kleryka, która na skutek krachu finansowego traci dach nad głową, zapada na gruźlicę kręgosłupa, spędza cały rok w łóżku, unieruchomiona gipsowym gorsetem, a w końcu zniszczona chorobą zostaje pod koniec życia przygarnięta do domu pewnej pobożnej niewiasty. Owo nieprawdopodobne morze cierpienia powinno porwać ją z ludzkiej pamięci, a tymczasem wspomina ją cały Kościół. Dlaczego? Bo św. Gemma Galgiani zanurzyła się w nim bez słowa skargi. Na wszystko się zgodziła, traktując to jako współuczestniczenie w ofierze Chrystusa. Szaleństwo krzyża, który do końca kurczowo trzymała w dłoniach? Raczej, szaleństwo miłości, której znakiem były towarzyszące jej przez 4 ostatnie lata życia stygmaty.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07