Barbarzyńca. Ktoś, kto odrzuca łacińską kulturę. Takie miano otrzymałby dzisiejszy patron od Rzymian
Barbarzyńca. Ktoś, kto odrzuca łacińską kulturę. Takie miano otrzymałby dzisiejszy patron od Rzymian, gdyby żył w czasach ich panowania. Ponieważ jednak przyszedł na świat w czasie inwazji Arabów na Północną Afrykę wołano za nim: Berber! Oznaczało to rdzennego mieszkańca tamtych terytoriów, który odrzucał… islam. On sam zapytany o to, kim jest, odpowiedziałby prosto: sługa Boga i współbraci. Co jednak musiało się wydarzyć w życiu tego potomka barbarzyńców, Berbera z pochodzenia, że sam oddał się w niewolę? Cud. Oto uciekając w VII wieku przed muzułmańską inwazją, trafił przez Morze Śródziemne z Afryki do Neapolu i odkrył tam… żywego Boga. Nie takiego, który niczym boski cezar albo groźny Allah domaga się ślepego posłuszeństwa. Ten Bóg, którego nasz patron spotkał w Neapolu, szanował ludzką wolność i oddał życie za człowieka, i za takim Bogiem nasz barbarzyńca z Afryki ruszył bez wahania. Poznawał go lepiej w klasztornych bibliotekach i we wspólnotach zakonnych. A gdy ostatecznie został przełożonym wspólnoty mnichów w opactwie Canterbury, uczynił je sławnym na całą Anglię centrum duchowości, kultury i nauki. Barbarzyńca, który przynosi kulturę. Berber, który polubił wyspiarski klimat. Św. Adrian z Canterbury, po prostu.