Omne trinum perfectum — każda trójca tworzy doskonałość - mawiali starożytni. I dzisiejsi patroni są tego dobrym przykładem.
Omne trinum perfectum — każda trójca tworzy doskonałość - mawiali starożytni. I dzisiejsi patroni są tego dobrym przykładem. Raz, że wszyscy przyjęli wiarę w Trójjedynego Boga, który w swoim Synu objawił ludziom swoją miłość. Biorąc pod uwagę, że mówimy o Wietnamczykach z początku XIX wieku, to sprawa nie jest aż taka oczywista, tym bardziej, że Królestwem Wietnamu rządził wtedy cesarz Minh-Mang, który zdobył sobie niesławny tytuł wietnamskiego Nerona, z uwagi na jego stosunek do chrześcijaństwa i chrześcijan. Natomiast drugi powód, dla którego owa cyfra trzy jest tak znacząca w życiu dzisiejszych patronów, wynika z prozy życia niż teologicznych rozważań. Po prostu było ich trzech. To znaczy w sumie chrześcijan, którzy zginęli w pogromach w Wietnamie między rokiem 1773 a 1862, liczy się w dziesiątkach tysięcy, jednak tylko 117 spośród nich doczekało się oficjalnego wyniesienia do chwały ołtarzy jako męczennicy. Zaś listę tę otwierają: Paweł Mi, Piotr Doung-Lac i Piotr Truat. Trzej katechiści, pomocnicy kapłanów i misjonarzy, którzy swojej posłudze oddali całe swoje życie. Dosłownie. Bo po licznych torturach uduszono ich 18 grudnia 1838 roku za głoszenie Dobrej Nowiny o Bogu Ojcu, Synu Bożym i Duchu św.