"Gdybym miał tysiąc ust i tysiąc języków, nie byłbym zdolny zliczyć wszystkich kościołów, wzniesionych ku jego czci". Tak opisywał popularność dzisiejszego patrona pewien średniowieczny pisarz.
To oczywiście z jego strony gruba przesada, ale istotnie św. Mikołaj z Miry miał pośród wiernych ugruntowaną pozycję. I wcale nie chodziło o prezenty. Owszem św. Mikołaj był bogaty z domu, wcześnie stracił rodziców, a swoim majątkiem umiał podzielić się z innymi. Jednak owa szczodrość szła u niego w parze z dyskrecją, dzięki czemu ci, których wspierał nie czuli się zniewoleni jego charytatywną działalnością. W ogóle nie wiedzieli bowiem komu zawdzięczają pomoc. Ale św. Mikołaj potrafił także działać wprost i to z niezwykłą odwagą. Jako biskup Miry nie wahał się na przykład udać do cesarza, by uratować od niezasłużonej kary śmierci 3 swoich wiernych. Gdy Mirę nawiedziła zaraza wyszedł na ulice by pielęgnować chorych, a gdy w 325 roku został do Nicei zwołany pierwszy sobór powszechny nie zabrakło na nim św. Mikołaja, biskupa Miry. Skąd więc wzięła się na głowie tego człowieka ta śmieszna czapka krasnala zamiast przynależnej mu mitry? Bo łatwiej nam naśladować jego szczodrość wobec bliźnich niż radykalizm wobec Pana Boga.