Umarł męczeńsko ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X.
Umarł męczeńsko ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X. Umarł w Grecji, konkretnie w Patras, 30 listopada 65 lub 70 roku. Umarł, lecz jego śmierć nie była końcem, skoro go dzisiaj wspominamy. Kogo? Św. Andrzeja. W tradycji greckiej dodano mu przydomek “protokletos”, czyli 'ten pierwszy'. Zasłużenie dodajmy, bo jako uczeń Jana Chrzciciela, na wyraźne wskazanie swojego nauczyciela: "Oto Baranek Boży!" poszedł za Tym, który został mu wskazany – za Jezusem. Poszedł i stał się pierwszym powołanym przez Niego Apostołem. To on przyprowadził do Jezusa swego brata, św. Piotra, mówiąc mu: "Znaleźliśmy Mesjasza!". To on, stał się pośrednikiem miedzy Jezusem, a pragnącymi go poznać poganami, o czym pisze św. Jan w 12 rozdziale swojej Ewangelii. To on zatem jawi się jako ten, który innych prowadzi do prawdy jemu samemu także objawionej. Prowadzi i pomaga im ją odkryć. Czy to zbyt trudne zadanie? Nie. To może zrobić każdy z nas. A gdy już zaczniemy żyć naprawdę z Jezusem, tak jak uczynił to św. Andrzej, wtedy być może zgodzimy się także przyjąć krzyż. Nasz własny, ale i nie nasz. Zupełnie jak św. Andrzej, który umarł przecież na krzyżu w kształcie litery X. Pierwszej litery imienia Chrystusa w języku greckim.