- To powie chyba każdy, kto może się szczycić takim tytułem, będąc w takich annałach jak Sobiesław Zasada, Krzysztof Hołowczyc, Kajetan Kajetanowicz, Janusz Kulig czy Marian Bublewicz - mówił Radiu eM o swoim sukcesie Jarosław Szeja, który wraz z bratem Marcinem wywalczył rajdowe mistrzostwo kraju.
- Pokazaliśmy, że jesteśmy już na tyle doświadczoną i przygotowaną załogą, że możemy walczyć o najwyższe laury - wskazał sportowiec. Droga do tytułu wymagała wielu wyrzeczeń a świeżo upieczony mistrz pochwalił się, że tuż przed sezonem schudł 12 kilogramów. - To nie jest tak, że wsiądę do samochodu i będę od razu szybki. Waga, prędkość, motoryka rąk, wszystko się z sobą łączy. Dużo poświęceń, dużo przygotowania - relacjonował rajdowiec.
Urodzony w Cieszynie kierowca jeszcze przed Rajdem Śląska przyznawał, że ma nad rywalami przewagę nie tylko w klasyfikacji generalnej. Dodatkowej pewności siebie dodawał mu fakt, że znał trasy, na których przyszło mu rywalizować. Te przewidywania się potwierdziły. - Znajomość trasy, okolicy, całego rajdu; również przewidywanie niektórych rzeczy, które się działy a jednocześnie duży zapas punktowy pozwalał nam ograniczyć ryzyko w miejscach newralgicznych a w trudnych troszeczkę odpuścić. Więc to była nasza przewaga i troszeczkę ułatwienie - zaznaczył sportowiec, wskazując jednocześnie, że trzeba było trzymać koncentrację wobec rzeszy kibiców wspierających go podczas rywalizacji.
Jak zauważył, zima będzie dla niego pracowitym okresem, który trzeba spożytkować również na kontakty z obecnymi i potencjalnymi sponsorami. Póki co nie było czasu na świętowanie zdobytego tytułu. Wraz ze sponsorami, partnerami i zespołem rajdowym szykuje się "event na setkę ludzi".