Tłumy parafian z katowickiego kościoła pw. św. Jana i Pawła Męczenników uczestniczyły w uroczystej Mszy św., podczas której do świątyni wprowadzono relikwie świętego Charbela.
Eucharystii, która została odprawiona w czwartkowy wieczór 3 października przewodniczył abp Adrian Galbas. Metropolita dokonał poświęcenia drewnianego relikwiarza, który swoim kształtem przypominał cedr libański.
Do zebranych w kościele parafian skierował swoje słowo. Nawiązał w nim do ewangelicznej sceny, w której Jezus naucza lud wymieniając kolejne 8 błogosławieństw. Podkreślił, że we wszystkich tych błogosławieństwach zapisany jest portret samego Chrystusa. Wskazał, że to właśnie On jest pierwszym błogosławionym. Zaznaczył również, że błogosławionymi nazwać można także tych, którzy poprzez swoje życie pragnęli jak najbardziej upodobnić się do Jezusa. Niektórych z nich Kościół wprost nazwa świętymi.
Metropolita przypomniał, że są to ludzie pochodzący z różnych epok i stanów, którzy odznaczali się bardzo zróżnicowanymi charakterami i unikalnymi cechami. To co ich łączy, to silne pragnienie zjednoczenia z Jezusem. Jedną z takich osób był św. Charbel.
Abp Galbas w swej homilii przywołał kilka epizodów z życia świętego libańskiego mnicha. – To, co szczególnie uderza mnie w jego życiu to nieustanne dążenie do czegoś większego. Wychowywał się w pobożnej maronickiej rodzinie. Jego ojczym był diakonem. Ale to mu nie wystarczyło. Chciał więcej. Wstąpił więc do zakonu, gdzie prowadził normalne, codzienne wspólnotowe życie. I to okazało się dla niego zbyt mało. Będąc w zakonnej wspólnocie zadziwiał innych swoją radykalną postawą. Zamieszkiwał niewielką celę, w której nie było praktycznie nic. Spał na sienniku zrobionym z liści i koziej skóry. W kącie ustawił niewielki kosz, w którym oprócz Biblii znajdowały się także “Wyznania” św. Augustyna, “Żywot św. Antoniego, Pustelnika” oraz dzieło Tomasz à Kempis, "O naśladowaniu Chrystusa”. W zakonie można było spożywać posiłki trzy razy dziennie a jemu wystarczał tylko jeden. Wszystko po to, aby jak najmniej się rozpraszać, żeby być jak niemniej przebodźcowanym. Ale i to mu nie wystarczało, dlatego po dwudziestu latach swojego pobytu we wspólnocie poprosił przełożonych o możliwość życia w całkowitej, chciałoby się rzec samotności. Jednak tak naprawdę nie była to samotność. Owszem, żył w odosobnieniu, jednak nigdy nie został sam. Żył bowiem w nieustannej wspólnocie z Chrystusem, obecnym w sakramencie Eucharystii. On zawsze chciał być bardziej, bardziej dla Chrystusa – podkreślał metropolita.
Kaznodzieja zwrócił także uwagę, że wszystkie wyrzeczenia, które podejmował św. Charbel miały za zadanie doprowadzić go do świętości. Abp Galbas zachęcił wszystkich zebranych, aby zadali sobie pytanie czy sami również znajdują się na drodze, która wiedzie ich do zbawienia. – Czy ja jestem na tej drodze już dziś? Czy robię wszystko, w tej mojej ludzkiej kondycji, ze wszystkimi moimi obciążeniami i życiowymi sytuacjami, żeby teraz, w tym momencie jednoczyć się z Panem, aby być jak najbliżej Niego? – pytał.
Abp Galbas przywołał adhortację papieża Franciszka "Gaudete et exultate”. Pochylił się nad jednym z pierwszych zdań, które brzmi „Pan chce od nas wszystkiego, a to, co oferuje, to życie prawdziwe, szczęście, dla którego zostaliśmy stworzeni. Chce, abyśmy byli świętymi i nie oczekuje, że zadowolimy się życiem przeciętnym, połowicznym, pustym”. Abp Galbas podkreślił, że podstawową przeszkodą, która staje na drodze do świętości nie jest grzech, ale zadowolenie z życia przeciętnego, połowicznego i pustego, o którym w swoim dokumencie wspomina papież Franciszek.
Na zakończenie abp Galbas przywołał przykłady dwóch wojen, które mają obecnie miejsce w Libanie i w Ukrainie. Podkreślił niezwykle istotną rolę modlitwy o pokój, o którą nieustannie apeluje papież. Opowiedział także krótko o swojej niedawnej podróży na Ukrainę, która już od dwóch lat mierzy się z licznymi okrucieństwami wojny. – We Lwowie nie toczą się bezpośrednie walki, jednak wojnę widać na każdym kroku. Na olbrzymim Polu Marsowym znajdują się dzisiaj setki mogił. Na każdej powiewa żółto-niebieska ukraińska flaga. To co najbardziej uderza podczas wizyty w tym miejscu, to wiek osób, które są tam spoczywają. Dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa, dziewiętnaście. I słowa tutejszego proboszcza, który mówi „te rzędy mogił są nowe, byłem tu niedawno i jeszcze nic tu nie było”. Co możemy zrobić? Przede wszystkim modlić się o pokój. Pamiętajmy, że te wszystkie wielkie światowe i skomplikowane konflikty zaczynają się od małych, niepozornych wojen. Na słowa, na gesty, na brak gestów. Podobnie jest z pokojem. Ten wielki zaczyna się od małego. Bądźmy więc ludźmi pokoju, a za przykład może posłużyć św. Charbel. Każdy kto go widział przyznawał, że w jego twarzy dostrzec można było wielką łagodność, która wynikała z tego głębokiego pokoju, który nosił w sobie – podkreślał metropolita.