Gdy na niedzielnej Eucharystii w parafialnym kościele w Nowogródku nie zobaczyła swoich 11 współsióstr ze zgromadzenia nazaretanek była zaniepokojona.
Gdy na niedzielnej Eucharystii w parafialnym kościele w Nowogródku nie zobaczyła swoich 11 współsióstr ze zgromadzenia nazaretanek była zaniepokojona. Czy wiedziała, że dzień wcześniej, 31 lipca 1943 roku wieczorem, wszystkie zostały wezwane na gestapo? Wszystkie z wyjątkiem niej, siostry Małgorzaty Banaś, która akurat wtedy była nieobecna z powodu dyżuru pielęgniarskiego, jaki pełniła w miejscowym szpitalu. Gdy wróciła rano ze swojej zmiany, przywitała ją pustka i echo wcześniejszych słów przełożonej, siostry Marii Stelli, żeby bez względu na wszystko pozostała w świeckim stroju i zaopiekowała się kościołem pomagając proboszczowi, ks. Aleksandrowi Zienkiewiczowi. Temu samemu, na którego ręce wszystkie nazaretanki z Nowogródka, także siostra Małgorzata, złożyły ledwie parę dni wcześniej ślub ofiarowania swojego życia Bogu w zamian za uwolnienie 120 mieszkańców miasteczka schwytanych w łapance i skazanych na rozstrzelanie. A teraz, z całej 12-osobowej wspólnoty sióstr, pozostała tylko ona. Patrzyła na odprawiającego Mszę św. proboszcza i zrozumiała, że Bóg przyjął ich ofiarę. Aresztowani wrócili do domów, a zbiorową mogiłę nazaretanek siostra Małgorzata znalazła z pomocą mieszkańców w pobliskim lesie.