Homilia abp Adriana Galbasa SAC wygłoszona podczas instalacji relikwii św. Rozalii w parafii NMP Nieustającej Pomocy i św. Rozalii w Chorzowie-Maciejkowicach 31 sierpnia 2024 roku.
Siostry i Bracia,
kiedy gromadzimy się na tej Mszy Świętej, słyszymy wiele o nieczystości ludzkiego serca i życia, a zaraz potem dostajemy przykład kobiety skromnej i czystej, o imieniu złożonym z dwóch kwiatów: róży i lilii, która choć żyła wieki temu na dalekiej Sycylii, obchodzi nas i to tak bardzo, że sprowadzamy do naszych małych Maciejkowic jej relikwie. Ale po kolei…
Najpierw będzie wspomnienie z rodzinnego domu tu, na Śląsku. W sobotę, jak to w sobotę było poważne sprzątanie całości. Każdy miał swój kawałek do wypucowania. I kiedy ogłaszałem uroczyście, że mój jest już zrobiony, mama sprawdzała, podnosząc dywan, zaglądając do kątów, tam gdzie nie widać. Wiedziała, że nieraz, gdy czekały na mnie liczne dziecięce przygody, próbowałem sprzątać, według metody: śmieci pod dywan, rzeczy do szafy. Byle szybko i byle nie widać! Efekt: na pozór – ważne słowa – „na pozór” było czysto. Łatwo, szybko i na pozór. Brud przecież nie zniknął. Był. Gdzieś pod dywanem. Śmieci się nie zutylizowały. Były. Gdzieś w kącie. Ale na pozór było ładnie. Taki sposób sprzątania wciąga. Człowiek szybko się go uczy, łatwo się do niego przyzwyczaja. Małym kosztem można mieć dużo. Ściślej: pozornie dużo.
Gorzej, gdy zmiatanie pod dywan nie dotyczy sprzątania mieszkania, ale jest stałą praktyką życia, sposobem budowania relacji z innymi, ba: jeśli według tejże skonstruowane jest życie religijne i życie w ogóle. O tym jest właśnie to Słowo, które Kościół daje nam dzisiaj do rozważenia. Ono ma jedną myśl zasadniczą: wzywa do wierności Bogu, która to wierność wyraża się w wiernym zachowywaniu Jego Słowa. Nie tylko w słuchaniu, ale właśnie w zachowywaniu. Inaczej jest pozór i jest hipokryzja.
O tym mówi najpierw ten piękny tekst z Księgi Powtórzonego Prawa: Słuchaj Izraelu praw i nakazów, które uczę was wypełniać. Nic do nich nie dodawaj, nic nie odejmuj. Każde Słowo jest ważne. Słuchaj, ale na słuchaniu nie poprzestawaj. Strzeżcie tych słów i je wypełniajcie. Zachowujcie nakazy Pana Boga naszego. To dopiero da wam przetrwanie (por. Pwt 4,1n).
O tym samym mówi dzisiejszy Psalmista, opisując człowieka, który ostatecznie zamieszka w Domu Pana. Jaka dokładna charakterystyka: postępuje nienagannie, działa sprawiedliwie, mówi prawdę, nie głosi oszczerstw, nie czyni bliźniemu nic złego, nie ubliża sąsiadom, ale ich szanuje, nie jest lichwiarzem i przekupnym przeciw niewinnemu (por. Ps 15,1-5).
To są wszystko konkretne czyny. Podobnie jak opieka nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach, o czym mówi św. Jakub (por. Jk1,17-27). Wprowadzajcie słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. To bardzo mocne: słuchacz oszukujący samego siebie! Myśli, że jest w porządku, bo słucha, tymczasem to nie ma przełożenia na jego życie.
To jest także Ewangelia, którą dał nam przed chwilą Kościół (por. Mk 7,1-23). Faryzeusze i uczeni, których spotyka Chrystus to ludzie słuchający Słowa. Bardzo religijni, bogobojni i pobożni. Przestrzegają skrupulatnie wszystkich przepisów prawa, np. przepisu netilat jadajim, mówiącego o tym, że przed rozpoczęciem posiłku trzeba dokładnie i rytualnie obmyć sobie ręce.
I tyle. Wystarczą ręce. Nie patrzą na to, że pod czyściutkimi rączkami jest zabrudzone wnętrze, że zapach pachnących olejków, nie jest w stanie zdławić odoru zgniłego wnętrza, odoru serca, opartego na pysze i egoizmie. Próbują oszukać nie tylko siebie i bliźnich, ale nawet Boga. Myślą, że odprawiając rytuały łatwo i szybko zdobędą Jego błogosławieństwo i łaski.
I to Pan Jezus dzisiaj bezlitośnie atakuje. Cytuje im Izajasza, Warto poznać cały Izajaszowy tekst:
„(…) ten lud
zbliża się do Mnie tylko w słowach,
i sławi Mnie tylko wargami,
podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie;
ponieważ cześć jego jest dla Mnie tylko
wyuczonym przez ludzi zwyczajem…” (Iz 29,13).
Smutne. Tylko wyuczony zwyczaj! Ten lud jest tylko zewnętrzny. Jego wnętrze jest gdzie indziej, daleko od Pana. Wargi są pobożne, ale serce bezbożne. Wargi pełne Boga, ale serce jest Boga pozbawione.
To jest właśnie hipokryzja, czyli udawanie. Głośne głoszenie jednego, a ciche robienie drugiego, stosowanie różnych, czasem wzajemnie wykluczających się zasad moralnych, do różnych konkretnych sytuacji, udawanie szlachetności, dobroci, czystości intencji, podczas, gdy jest w tym wszystkim ciche, ukryte dno własnych celów, ambicji i często nieszlachetnych interesów. Krytykowanie i pouczanie innych za coś, co samemu się praktykuje.
W słowniku wyrazów bliskoznacznych, przy hipokryzji znajdziemy słowa takie jak: zakłamanie, fałsz, nieszczerość, obłuda, przebiegłość, dwulicowość czy chytrość. Hipokryzja to także tworzenie obszarów i tematów tabu, takich, o których publicznie się nie rozmawia, choć wiadomo, że istnieją i są problematyczne. Np. gdy wszyscy wiedzą, że ten jest alkoholikiem i wszyscy o tym milczą, żeby się nie narazić, nie wypaść z jego orbity. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, że król jest nagi!
Podczas jednej z audiencji papież Franciszek powiedział, że hipokryzja to „fałszowanie swojej duszy”, to „uśmiech przyklejony do twarzy, który nie płynie z serca, to próba dogadania się ze wszystkimi i w rzeczywistości z nikim…”.
Hipokryzja zagraża każdemu: rodzicom, wychowawcom, nauczycielom, politykom, dziennikarzom. Bardzo zagraża nam, duchownym i z jej powodu Kościół bardzo traci. Podczas wspomnianej audiencji papież powiedział :„Istnieje wiele sytuacji, w których może pojawić się hipokryzja. Często ukrywa się w miejscu pracy, gdzie ludzie starają się sprawiać wrażenie przyjaznych wobec swoich kolegów, podczas gdy rywalizacja prowadzi do zadawania im ciosu od tyłu. W polityce nierzadko spotyka się hipokrytów, którzy przeżywają rozdarcie między sferą publiczną a prywatną. Szczególnie odrażająca jest ona w Kościele (…). Niestety, istnieje hipokryzja w Kościele i jest wielu obłudnych chrześcijan i wielu obłudnych duchownych”.
Tak, hipokryci tym się różnią od dinozaurów, że nie wyginęli. Przeciwnie. Są i są w świetnej formie. Przeżywają nawet niespotykany chyba wcześniej rozwój. Swoich licznych przedstawicieli mają w ludziach noszących habity, sutanny, piuski, obrączki i w nie noszących nic z tego. Jezus dzisiaj im – obłudnym faryzeuszom, przepraszam: Jezus dzisiaj nam – obłudnym faryzeuszom – mówi to samo: wargi są przy mnie, ale serce przy kimś innym!!!
Czy to, że jestem w niedzielę w kościele, świadczy o mojej religijności? Owszem, ale nie do końca. Jeszcze bardziej zaświadczy o niej to, gdy Eucharystia przeniknie wszystkie sześć dni tygodnia. Czy to, że modlę się codziennie z radiem, albo bez radia, świadczy o mojej religijności? Owszem, ale nie do końca. Jeszcze bardziej zaświadczy o niej to, gdy modlitwa wypromieniuje na każdą chwilę dnia, na każdą moją myśl i na każde spotkanie. A przynajmniej chcę, żeby promieniowała. Kto się modli, tylko, gdy się modli, ten nigdy się nie modli. Czy to, że gorliwie noszę złoty krzyżyk świadczy o mojej religijności? Owszem, ale nie do końca. Jeszcze bardziej zaświadczy o niej to, gdy na co dzień będę żył duchem ofiary, naśladując Ukrzyżowanego.
Jednym z najlepszych lekarstw na hipokryzję, jakie posiadamy w naszej katolickiej aptece jest sakrament pokuty, a jednym z jego warunków jest szczera spowiedź. Właśnie szczera. Gdy stoję przed Bogiem z całą prawdą o sobie, bez udawania, bez masek. Staję przed tym, który i tak o mnie wszystko wie. „Przenikasz i znasz mnie Panie” (Ps 139,1) – powie Psalmista. Tak, On widzi moją nagość, którą próbuję nieudolnie pozakrywać różnymi kolorowymi szmatkami, widzi mój smutek, który próbuję zasłonić wiecznie uśmiechniętym uśmiechem, widzi moje duchowe zmarszczki, a nawet potężne bruzdy, które próbuję zapudrować i zaszminkować, widzi moją samotność, którą próbuję zagłuszyć przelotnymi związkami i facebookowym reżimem polubień, widzi kim jestem, pokazując się innym takim, jakim nie jestem.
Widzi to wszystko i w tym wszystkim mnie nie potępia, nie przekreśla, tylko pragnie mi pomóc. On, który „zrodził nas przez słowo prawdy” (Jk 1,18), jak powiedział to dziś św. Jakub, dzięki swojej łasce, każdorazowo nas odradza, odbiera z miejsca, w którym naprawdę jestem, by podprowadzić do tego, w którym On chce, żebym był. Zamiast życia, które jest udawane, chce mi dać życie, które jest udane.
Bardzo więc was zachęcam do korzystania z sakramentu pokuty, a także do solidnego i regularnego korzystania z rachunku sumienia.
Błogosławionym lekarstwem na hipokryzję są także zdrowe relacje. Św. Tomasz z Akwinu jako jedno z kół ratunkowych dla każdego człowieka uznaje rozmowę z przyjacielem. Nie jakąkolwiek rozmowę, nie zwykłe blablanie, nie gadki szmatki, small talk na powierzchni, ale właśnie rozmowę z przyjacielem, przed którym mogę być zdemaskowany i który w moim zdemaskowaniu mnie nie odrzuci. Prawdziwy przyjaciel to także ten, który taką rozmowę sam zacznie, kto nie czeka, aż do niego przyjdę. Jak pisał A. de Saint-Exupéry; „Przyjaciel to przede wszystkim człowiek, co nie sądzi, (…) to ten, co otwiera drzwi przed włóczęgą i jego kulą, i kosturem postawionym w kącie, i nie każe mu tańczyć po to, aby tańczącego oceniać. A jeśli włóczęga opowiada o wiośnie widzianej po drodze, przyjaciel to ten, co przyjmuje w siebie wiosnę…”.
Oby to było nasze doświadczenie i oby to było doświadczenie tych, którzy nas uważają za przyjaciół. To bardzo leczy z hipokryzji. A ona jest chorobą śmiertelną. Żąda coraz więcej, każe płacić sobie coraz wyższe stawki. To wykańcza. Bo ileż można być na scenie i ileż można grać! (...).
Rozważając o tym wszystkim, chcecie w nowy, głębszy sposób zaprzyjaźnić się z Rozalią. Nie zaczynacie znajomości z nią. Nie jest dla was kimś obcym, nie wypada nawet szczegółowo przypominać jej życiorysu. Przeciwnie: czcząc ją w Maciejkowicach od lat, przekonaliście się jak cenna to przyjaźń i jak skuteczna. W ilu zarazach pomaga. Jak wtedy w Palermo pomogła przy dżumie, u nas przy covidzie, tak pomaga i przy tych zarazach duchowych. Z pewnością pomoże także walczyć z podwójnością, z hipokryzją, bo to także jest zaraza. I to straszna.
W jej życiu wszystko było jednoznaczne, przede wszystkim zaś jednoznaczna była miłość do Chrystusa. Jemu złożyła dozgonne śluby czystości i nie chciała wiązać się z innym mężczyzną, nawet za cenę kilkunastoletniego, trudnego życia w grocie, niedaleko Palermo, gdzie miała czystość lilii i kolce róży. Choć żyła w ukryciu, wszystko w niej było odkryte: jej motywacje, jej pragnienia, jej działania, jej konsekwencja.
Imponuje też i to, że potrafiła tak zrobić w młodym wieku. Decydując się na opuszczenie dworskiego życia miała czternaście lat. Dziś byłaby więc w siódmej klasie podstawówki. Jaka wspaniała patronka dla młodzieży.
Zgromadziliśmy się dookoła jej relikwii. Oddawanie czci szczątkom przyjaciół Bożych ma w Kościele swoją długą historię. Owszem, bywało i tak, że kult relikwii sprawowany był w sposób absurdalny, głupi i bezbożny, kiedy handlowano relikwiami, lub oddawano im cześć absolutną. To było nadużycie. Źródło jednak jest czyste. Wystarczy przypomnieć wydarzenie z czasów proroka Elizeusza: „Elizeusz umarł i pochowano go. Oddziały zaś Moabitów wpadały do kraju każdego roku. Zdarzyło się, że grzebiący człowieka ujrzeli jeden oddział nieprzyjacielski. Wrzucili, więc tego człowieka do grobu Elizeusza i oddalili się. Człowiek ten dotknął kości Elizeusza, ożył i stanął na nogi” (2 Krl 13,20-21).
Z kolei historia czasów po apostolskich przekazuje nam opis męczeństwa biskupa Polikarpa ze Smyrny (+ ok. 167 r.), a w nim wzmiankę o tym, że po egzekucji biskupa usiłowano przeszkodzić tamtejszym chrześcijanom „w zabraniu jego ciała, chociaż wielu chciało to zrobić, żeby posiadać święte szczątki (...).Wówczas setnik oświadczył, że ciało jest własnością państwa i polecił je spalić, tak jak jest to w zwyczaju. Tak więc mogliśmy później zebrać jego kości, cenniejsze od klejnotów i droższe od złota, aby je złożyć w miejscu stosownym”.
Relikwie św. Rozalii są dla nas wartością bezcenną, cenniejsze od klejnotów, droższe od złota, ponieważ pozwalają nam już teraz przekroczyć próg świata widzialnego i niejako dotknąć świata niewidzialnego. Przypominają, że jedność wierzących, nie kończy się wraz z ich śmiercią, ale trwa dalej poprzez wzajemną wymianę dóbr duchowych. Ta wymiana dokonuje się przede wszystkim za pośrednictwem Eucharystii, podczas której jednoczymy się w najwyższym stopniu z kultem Kościoła niebieskiego, czcząc pamięć chwalebnej Dziewicy Maryi, świętego Józefa, świętych Apostołów, męczenników oraz wszystkich świętych. Kościół zachęca nas do tego, aby wzywać świętych i błogosławionych i zwracać się do nich z prośbą o dobra duchowe od Boga.
A zatem, niech sprowadzone do Maciejkowic relikwie św. Rozalii wspomagają nas we wzywaniu jej wstawiennictwa i w wiernym jej naśladowaniu. Niech pomagają nam nie być hipokrytami. Amen.
+ Adrian J. Galbas SAC