Nie wiem, jak Tabor zapamiętali uczniowie wybrani do udziału w tym niezwykłym wydarzeniu. Wiem jednak, że pod wpływem tego wydarzenia rozpoczęli snuć refleksję o tym, co znaczy powstać z martwych.
Mk 9, 2-10
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”.
Każdy z nas ma w życiu takie miejsce, które wywołuje u niego szereg emocji. Po prostu zbliżasz się do tego miejsca i serce zaczyna ci bić mocniej. Tak jest na pewno z domem rodzinnym. Są ludzie, którzy po wielu latach wracają w miejsce, gdzie stał ich rodzinny dom - w którym się urodzili, w którym dorastali wraz z rodzeństwem, przed którym bawili się z sąsiadami; dom, w którym zmarli rodzice. Nawet jeśli tego domu już nie ma, to ludzie często wracają w to samo miejsce, przeżywają wzruszenie.
Człowiek jest istotą, która wiąże się z ziemią, na której wyrasta. Ksiądz Józef Tischner ujął to słowami: „Być istotą dramatyczną znaczy: przeżywać dany czas, mając wokół siebie innych ludzi i ziemię jako scenę pod stopami. (…) Dla ludzi zaangażowanych w przeżywanie dramatu scena życia jest przede wszystkim płaszczyzną spotkań i rozstań, jest przestrzenią wolności, w której człowiek szuka sobie domu, chleba, Boga i w której znajduje cmentarz”.
A zatem ziemia. Miejsce. Przywiązujemy się do miejsc, każdy z nas ma takie, które jest istotne, być może nawet najważniejsze. Dzisiaj w Ewangelii słyszymy o tym, że „Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana, i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. (…) A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych”.
Nie wiem, jak Tabor zapamiętali uczniowie wybrani do udziału w tym niezwykłym wydarzeniu. Wiem jednak, że pod wpływem tego wydarzenia rozpoczęli snuć refleksję o tym, co znaczy powstać z martwych. I myślę, że jest to również nasze duchowe zadanie na czas Wielkiego Postu. Być może warto sobie zadać pytanie: Gdzie w moim życiu stoi góra Tabor? Gdzie jest to miejsce, te sprawy, te osoby, te uczucia, które prowadzą mnie ku zmartwychwstaniu, to znaczy jednoznacznie uzupełniają moją wiarę w to, że nie przeminę, że się nie rozpadnę, nie zniknę? Życzę i sobie, i Wam, byśmy tych ważnych miejsc w życiu nie przegapili. Byśmy je mieli. Byśmy w nie wierzyli. Bo człowiek potrzebuje ziemi pod stopami. Po to, by wystarczająco wyraźnie dostrzec niebo.