- Nie wiemy co nas spotka po stworzeniu budżetu z Regionalną Izbą Obrachunkową, a to przed nami - mówił na antenie Radia eM prezydent Mysłowic, komentując odrzucenie projektu budżetu na 2024 rok przez tamtejszą Radę Miasta.
Przypomnijmy: radni głosując przeciwko budżetowi zaproponowanemu przed prezydenta miasta podnosili, że to budżet oderwany od rzeczywistości, z zaniżonymi wydatkami i niedoszacowany. Radni alarmowali, że na koniec roku może zabraknąć nawet stu milionów złotych. - W ubiegłym roku było to samo, tylko że w tym roku mamy wybory samorządowe i można powiedzieć: każdy argument jest dobry, gdy chce się go włożyć komuś w usta. Mamy wybory samorządowe, radni z poprzedniej ekipy, która rządziła miastem zrobili wszystko, co w ich mocy, by nie uruchamiać pieniędzy, które dostaliśmy z zewnątrz; ogromnych pieniędzy na inwestycje dla mysłowiczan - mówił na antenie Radia eM Dariusz Wójtowicz, odnosząc się do tych zarzutów. Prezydent dodał, że budżet przygotowany z Regionalną Izbą Obrachunkową będzie budżetem "trudnym", ale "takim, który nie sponiewiera mieszkańców".
Prezydent był również pytany o wywóz niebezpiecznych odpadów z dzielnicy Brzezinka. Przypomnijmy, że dzięki pozyskaniu środków z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz z Regionalnego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - miasto uporało się z tym problemem. Sam prezydent nazywał odpady "Tykającą bombą ekologiczną" a całość sprzątania kosztowała około 97 milionów złotych. Tymczasem, jak ujawnił TVN, część tych toksycznych śmieci trafiła na inne nielegalne składowisko. Odpady "odnalazły się" w Rojkowie na Mazowszu. Prezydent stwierdził na antenie Radia eM, że nie ma pewności, że odkryte odpady pochodzą z Mysłowic. Ponadto, miasto nie zapłaciło za wywóz odpadów, co do których istniało podejrzenie, że nie zostały zutylizowane we właściwy sposób. Dariusz Wójtowicz przekazał, że jedna z faktur "nie została zapłacona" a dotyczyła wywozu 174 ton odpadów.
Kolejną wątpliwością w tej sprawie było spotkanie prezydenta z przedstawicielami konsorcjum, które potem wygrało przetarg na wywóz niebezpiecznych odpadów. Gazeta Wyborcza, powołując się na raport CBA, pisała, że "wyjazd prezydenta nie miał żadnych podstaw formalnoprawnych". Dariusz Wójtowicz tłumaczył w eMce, że przed podpisaniem umowy chciał sprawdzić, "czy taka firma w ogóle istnieje" a wyjazd był oficjalną delegacją. Prezydent, dopytywany czy w obliczu sugestii o nieprawidłowościach podjąłby podobną decyzję o wyjeździe zaznaczył: "Na pewno bym pojechał, tylko z większą grupą ludzi. Każdy jest mądry po szkodzie. Nie widzę nic zdrożnego, że człowiek jedzie sprawdzać czy wszystko jest w porządku".
Dariusz Wójtowicz zaznaczył, że nie zamierza pozywać osób, które sugerują, że dzięki śmieciowym transakcjom on lub jego znajomi odnieśli korzyści majątkowe. Jak zauważył, "takie procesy cywilne trwają latami". W jego ocenie sugestie mają związek z rozpoczynającą się kampanią wyborczą.
...a przede wszystkim lokalna, sprawy, które cieszą, martwią, niepokoją, bulwersują, decyzje, które zmienią nasze miasta, region a może nasze życie.
Zapraszamy do tych rozmów gości, którzy mają coś do powiedzenia: eksperci wyjaśniają, politycy się tłumaczą…
Trzymamy rękę na pulsie.