- W marketach i dyskontach jeden pracownik obsługuje i kasy, i stanowiska samoobsługowe. Nie ma komu pracować. Przeciążenie kobiet, które wracają przed świętami do domów z pracy w późnych godzinach nocnych jest tak duże, że mówią: "nie czuję radości świąt" - alarmował na antenie Radia eM Alfred Bujara z handlowej "Solidarności".
Przewodniczący Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność” nawiązał do przyjętej w parlamencie propozycji Polski 2050, w myśl której gdy niedziela przypada 24 grudnia, to handel pracuje w dwie niedziele poprzedzające Wigilię. W jego ocenie wystarczyłaby jednak tylko jedna niedziela lub okrojenie czasu pracy do godzin wczesnopopołudniowych. To pozwoliłoby odciążyć pracowników, niejednokrotnie przychodzących do pracy siedem dni z rzędu.
Niewykluczone, że to początek szerszej debaty nad tzw. "niedzielami handlowymi". Przedstawiciele koalicji mającej przejąć władzę wskazywali na możliwość przywrócenie handlu w niedzielę w szerszym zakresie. Alfred Bujara stanowczo sprzeciwia się takim przymiarkom. - To jest niepokojące. To jest wniosek sieci międzynarodowych, które od samego początku były przeciwne wprowadzaniu wolnych niedziel. One po prostu chcą robić w Polsce biznes, gdzie pracownika traktuje się jak tanią siłę roboczą - wskazał gość Radia eM.
Alfred Bujara zaznaczył, że Polacy zdążyli się już przyzwyczaić nawet do sytuacji, w których i trzy dni pod rząd są "niehandlowe". W kraju powoli kształtuje się również kultura spędzania wolnych niedziel. W ocenie przewodniczącego nieprawdą jest, że Polacy masowo domagają się przywrócenia niedzielnego handlu. Jak wskazał, Polacy chcą "pracować żeby żyć, a nie żyć żeby pracować".
...a przede wszystkim lokalna, sprawy, które cieszą, martwią, niepokoją, bulwersują, decyzje, które zmienią nasze miasta, region a może nasze życie.
Zapraszamy do tych rozmów gości, którzy mają coś do powiedzenia: eksperci wyjaśniają, politycy się tłumaczą…
Trzymamy rękę na pulsie.