Stoję w skąpanej w listopadowym deszczu grocie w Fonte Colombo, gdzie powstała i gdzie Biedaczyna napotkał ostry opór braci.
Lunęło jak z cebra. Strugi deszczu zalewają grotę w Fonte Colombo – miejsce, gdzie przez 40 dni modlił się i pościł Franciszek przed napisaniem Reguły. Dyktował ją bratu Leonowi. Spał podkładając sobie pod głowę kamień.
Do Rzymu 110 kilometrów, do Asyżu 164. To tu bracia leczyli chore oczy Świętego Franciszka używając bardzo drastycznych metod - przykładając mu do skroni rozpalone żelazo. Zniósł próbę "brata ognia" niezwykle mężnie.
Cisza, spokój. Wokół żywego ducha. Choć przed rokiem Italię zdeptało aż 65 milionów turystów, północ Lacjum i Umbria pozostają dziewicze. Nie są tak popularne jak ich sąsiadka - Toskania.
Listopad rozgościł się tu na dobre. Po skałach spływają strugi deszczu. W kościele pięciu braci śpiewa Liturgię Godzin. Poza tym żywego ducha. Po kwadransie z busika wysypuje się grupka czarnoskórych, opatulonych w szaliki mężczyzn w brązowych habitach. Jak wiele mówi to o busoli Kościoła!
Dziś Uroczystość Wszystkich Świętych Franciszkańskich – dzień, w którym 800 lat temu papież Honoriusz III bullą „Solet annuere” zatwierdził oficjalnie regułę braci zwanych "Pokutnikami z Asyżu".
Stoję wzruszony w miejscu, gdzie powstawała. Góry parują, promienie słońca od czasu do czasu tańczą po rdzawobrązowych dębach. Spacerujemy w chmurach. Wieje. Dzięki temu mogę choć przez chwilę poczuć to, co czuł Franciszek wędrujący po zielonych wzgórzach Lacjum. Chłód, wicher, ziąb, wilgotność otulającą człowieka i wdzierającą się we wszelkie zakamarki. Tyle, że ja nie śpię na kamieniu, jestem syty, nie dosypuję do jedzenia popiołu, jestem ciepło ubrany i nie mieszkam w rozpadlinie skały, w pęknięciu, wyłomie muru.
Jutro w świętującej Rok Jubileuszowy 1700-lecia konsekracji Bazylice Świętego Jana na Lateranie zbierze się tłum kilkuset braci Biedaczyny. Będą dziękowali za zatwierdzenie Reguły. Dziś w miejscu jej napisania spotykam więcej kotów niż ludzi.
Zawstydza mnie radykalizm "Ojca serafickiego". „Był żywą ikoną Chrystusa” – zauważył Benedykt XVI - To był w istocie jego ideał: być jak Jezus, rozważać Chrystusa Ewangelii, kochać Go mocno, naśladować Jego cnoty.
Czysta ewangelia. Sam Franciszek określający się jako „simplex et idiota” (prosty i niewykształcony) pisząc „Regułę” zaznaczył: „Życie braci mniejszych polega na zachowaniu świętej Ewangelii przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości”. Nie chciał niczego innego.
- I wówczas podeszła do niego delegacja, która oznajmiła: „Piszesz to dla siebie. My nie będziemy tego zachowywać” - opowiada Lech Dorobczyński, proboszcz parafii św. Antoniego w Warszawie - Patowa sytuacja. Franciszek wzdycha: „Jezu, mówiłem Ci, że tak będzie”. I wówczas (to pobożna tradycja, ale mocno pielęgnowana w zakonie) na drzewie objawia się sam Chrystus i mówi: „Nic, co jest w Regule nie jest z ciebie, ale ze Mnie”. Bracia odchodzą zawstydzeni…
Zobacz też: