Wielki Marsz Wszystkich Świętych już po raz siódmy przeszedł przez Kąty Wrocławskie. Co ciekawe, szły w nim dzieci także w upiornych przebraniach z Halloween. - Wychodzimy z radością płynącą ze świętości poza mury kościoła. I zachęcamy skutecznie do naszego pochodu grupki halloweenowych przebierańców - mówią organizatorzy.
Kątecki Marsz Wszystkich Świętych to oddolna inicjatywa parafian, która przyciąga co roku setki mieszkańców i cieszy się badzo dużą popularnością wśród lokalnej społeczności. Wieczór ze świętymi rozpoczął się od nabożeństwa różańcowego, potem była Msza św. w kościele pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła. A po modlitwie zebrani utworzyli radosny korowód z setkami kolorowych balonów. Za różne postacie świętych przebrali się pomysłowo zarówno najmłodsi, jak i dorośli.
W marszu szły m.in. św. Faustyna, św. Rita, św. Jan Paweł II, św. Jerzy, św. Mikołaj, bł. Matka Teresa z Kalkuty, czy Święta Rodzina. Mieszkańcy Kątów nieśli także relikwie i sztandary. Po drodze śpiewali pieśni. Jak co roku wśród uczestników byli podopieczni Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci im. Jana Pawła II w Jaszkotlu.
- Wieść o naszym marszu co roku się rozchodzi pocztą pantoflową. Dzieci sobie przekazują informację w szkole. Za nami wiele godzin przygotowań, ale kolejny raz wyszło fantastycznie. Dzieci były pod ogromnym wrażeniem. Balony, słodycze, przebrania. Najważniejsze okazało się wyjście poza salki, poza mury kościoła na ulice z nowiną o świętości. Jesteśmy dziećmi Boga i chcemy to ludziom pokazywać - mówi Marta Dudziec, jedna z organizatorek marszu.
Podkreśla aspekt ewangelizacyjny całej inicjatywy. Co roku katolicy, idąc przez miasto, spotykają grupki przebrane za potwory, upiory w ramach Halloween. Zachęcają je do dołączenia.
- Zapraszamy ich zawsze, by poszli z nami i cieszyli się świętością. Dosłownie ściągamy je z ulicy. Rozmawiamy z nimi, tłumaczymy, dlaczego nie warto przebierać się za straszydła, że to nie jest dobra droga. Oni słuchają i dołączają do nas, świetnie się z nami bawiąc. Zdarza się, że zmywają te namalowane pajęczyny z twarzy. Bywało i tak, że niektóre dzieci płakały, że są brzydko ubrane i następnego roku przychodziły już przebrane za świętych - opowiada p. Marta.
Nie ukrywa, że wieczór ze wszystkimi świętymi ma być alternatywą dla zabaw halloweenowych.
- Wychodzimy na ulice z cukierkami i z różańcami w dłoniach. Rozmawiamy z tymi dziećmi przebranymi za potwory. Mówimy im, że Pan Bóg je kocha i daje im więcej. Po co się szpecić i żebrać o cukierki? U nas każdy uczestnik otrzymuje bogatą paczkę słodyczy. To ma pokazać symbolicznie, że Bóg obdarowuje nas bardziej, niż byśmy sami chcieli. W tym roku zrobiliśmy ok. 550 paczuszek - dodaje organizatorka.
Podkreśla, że pochód ulicami pozwala spotkać ludzi, którzy nigdy nie trafią do kościoła. To okazja, by ewangelizować i pokazać swoją radość z chrześcijaństwa. W tym roku do paczek ze słodkościami dodano obrazek bł. rodziny Ulmów. Jak reagują dzieci i młodzież biorąca udział w Halloween?
- Różnie, najczęściej słuchają. Ale gdy widzą św. Mikołaja z aniołami z koszami pełnymi cukierków, są chętni, by dołączyć do świętego marszu. Gdybyśmy zrobili bal, przyszłyby określone, zaproszone dzieci, a chcemy dotrzeć do tych, które nie mają kontaktu z Kościołem i biegają tego wieczoru przebrane za potwory - mówi. M. Dudziec.
W tym roku na kąteckim pochodzie była nowa atrakcja - brama do nieba. Ksiądz w pociągu przeprowadzał dzieci do nieba, a za bramą czekały na nich słodkości. Marsz przeszedł spod kościoła pod Gminny Ośrodek Kultury i Sportu. Na koniec na scenie odbył się koncert.