Żeby zapewnić bezpieczeństwo w takim mieście jak Rzym, potrzeba codziennie pracy 500 strażaków. Właśnie tylu też brakuje, żeby mieszkańcy i turyści czuli się bezpiecznie.
Komenda prowincjalna napisała do prefektury i komendy głównej: „Potrzeba co najmniej 500 ludzi, żeby zagwarantować odpowiednią pomoc”. Tymczasem jednostki La Pisana i rzeczna jednostka straży na Zatybrzu zostały zamknięte z powodu braku personelu. Mają je wspomagać sąsiednie, które ledwie sobie radzą, bo oprócz „zwykłych” działań przeciwpożarowych musiały się na przykład zmagać w ostatnim czasie z dwoma protestami (ostatni ubiegłej nocy) w areszcie dla nieletnich, gdzie osadzeni podkładali ogień w świeżo wyremontowanych pomieszczeniach. Podczas interwencji 2 października, gdy młodociani podpalili celę, w sumie zostało rannych czterech strażaków, przy czym jeden z nich uległ poważnemu zatruciu.
„Aby zapewnić odpowiedni system ratownictwa dla ludności i turystów w całej prowincji Rzymu, potrzebnych byłoby codziennie co najmniej 500 strażaków. Zamiast tego takie jednostki, jak Frascati, Cerveteri, La Pisana i Tuscolano I, są często zamykane. Wstrzymuje się nawet działalność niektórych specjalistycznych jednostek. Gdy remizy nie są zamknięte, ich aktywność operacyjna jest znacznie ograniczona, nawet gdy zachodzi potrzeba użycia pojazdów specjalnych do interwencji ratowniczych” - alarmuje Luca Antonazzo, sekretarz rzymskich związków strażackich, apelując o natychmiastowe działania władz.