Na pierwszy rzut oka nie rokujący. Młody i tak wrażliwy, że mdlał gdy na przyjęciach organizowanych w jego domu, a był synem kasztelana, padały grube żarty.
Na pierwszy rzut oka nie rokujący. Młody i tak wrażliwy, że mdlał gdy na przyjęciach organizowanych w jego domu, a był synem kasztelana, padały grube żarty. Wysłany wraz z bratem do jezuickiej szkoły we Wiedniu nie zachwycił nauczycieli, bo miał braki w edukacji. Także koledzy mieli z nim Pański krzyż, bo zamiast spać, całymi nocami się modlił. Jakim więc cudem ten dziwaczny nastolatek stał się najbardziej popularnym w XVIII wieku świętym z Polski? Tu właśnie objawia się w pełni tajemnica młodości, która nie zna ograniczeń, gdy tylko zapali się prawdziwą miłością. A św. Stanisław Kostka, bo o nim to mowa, zapłonął wręcz szaloną miłością do Boga. Tak wielką, że jego udziałem stało się w pewnym momencie widzenie Matki Bożej, która złożyła na jego ręce Dzieciątko Jezus i poleciła, by wstąpił do zakonu jezuitów. Posłuszny jej słowom św. Stanisław ucieka nocą ze szkoły we Wiedniu i po pokonaniu 1650 km w przebraniu puka do drzwi domu jezuitów w Rzymie, prosząc o przyjęcie do nowicjatu. Wbrew protestom rodziców składa następnie śluby zakonne w wieku zaledwie 18 lat, a swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i rozmodleniem buduje całe otoczenie, począwszy od nowicjuszy a skończywszy na najstarszych zakonnych ojcach. W ziemskich latach buduje je krótko, bo nagła choroba zabiera go w roku 1568, ale od 350 lat, jako szczególny patron całej Polski, św. Stanisław Kostka swoim świadectwem miłości do Chrystusa buduje nas wszystkich.