Istnieją trzy znaki autentycznego apostolatu: żywa relacja ze Zmartwychwstałym, znaki i cuda towarzyszące głoszeniu kerygmatu oraz wytrwałość w przeciwnościach.
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie».
O tej trzeciej postawie mówi Jezus. Nieraz potrzebujemy okazywać męstwo w upokorzeniach, a przy okazji wiązać pokorę z tymże męstwem, by nie popsuć Bożej sprawy. On wie, że nasza psychika nie zawsze jest w stanie udźwignąć ciężar doświadczeń i pomówień, obaw i myśli. Chce wzmocnić nasze serca, wprowadzając nas w sztukę znoszenia trudności. „Bywa tak – mówił św. Grzegorz Wielki – że dusza wytrwale czyni dobro, a jednak zostaje wyszydzona przez ludzi, dokonuje zdumiewających rzeczy, a spotykają ją zniewagi. Jeśli na skutek pochwał mogłaby zwrócić się ku temu, co zewnętrzne, dotknięta niesprawiedliwością, zwraca się ku swemu wnętrzu i tym bardziej umacnia się wewnętrznie w Bogu, im bardziej na zewnątrz nie doznaje wsparcia.
Człowiek dotknięty przykrością, a oddany modlitwie, właśnie dlatego wewnętrznie doświadcza dobroci Bożej, iż na zewnątrz pozbawiony jest ludzkich pochwał”. Trzeba głosić ludziom Bożą prawdę bez lęku, nawet za cenę szyderstw i odrzuceń. Kiedyś, w dniu sądu, wielu wyrazi nam za to wdzięczność. W przeciwnym wypadku będziemy musieli – i słusznie – znosić wymówki i skargi ze strony tych, którzy wystawią nam rachunek za tchórzostwo i oportunizm. Te słowa Jezusa obudziły wielu chrześcijańskich bohaterów i męczenników. Hiszpański radca prawny Victor Pradéno przed plutonem egzekucyjnym, ściskając krzyżyk w ręku, wołał: „Ja umieram, lecz Chrystus nie umiera. Umieram, modląc się, by uczynił dobrymi wasze dzieci. Hiszpanie, w krzyżu jest droga, prawda i życie!”. Zaś generał Moscardo, obrońca Alcazaru w Toledo, słysząc w słuchawce telefonu głos swego syna, ujętego przez komunistów, na wieść, że zaraz ma być zamordowany, krzyczał do niego: „Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Hiszpania!”.
Istnieje heroizm pozbawiony wyniosłości i nienawiści, wypełniony pragnieniem oddania się Bogu i innym z miłości. Świat nie poznał i nigdy nie pozna niczego bardziej pięknego i świetlistego. Chrystus staje blisko swego ucznia i szepcze mu do serca: „Nie bój się, wiem nawet, ile masz włosów na głowie”. Nawet jeśli dopuszcza jakieś zło, to po to, by z niego wydobyć większe dobro. To największy honor i przywilej móc wyznawać Go przed innymi. Co można powiedzieć o tych chrześcijanach, którzy zapierają się Boga dla względów ludzkich, z lęku przed opinią innych, dla korzyści, zarobku i próżności?
A cóż można powiedzieć o głoszących słowo Boże dla dźwięku monet? Kościół nie potrzebuje oratorów, influencerów i youtuberów, sprawdzających co chwilę liczbę kliknięć poparcia. Potrzebuje – i to bardzo – tych, którzy trudzą się apostolatem z miłości do Boga. „Przeklęty demon – pisał ks. Dolindo – zamienił wiele pulpitów w pułapki dla kapłanów i dusz wiernych. I często skręca się ze śmiechu za plecami głosiciela, słysząc słowa niepochodzące z prawdy wiecznej i popisy krasomówcze pozbawione ognia Ducha Świętego”.•
unsplash