Najbliższe rekolekcje Grief to Grace - "Od Łez do Łaski" - odbędą się w lipcu w Piwnicznej-Zdroju.
Piwniczna jest jedynym miejscem w Polsce, gdzie są te rekolekcje prowadzone?
Tak. Tuż zaraz po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Salwadorze, Argentynie, Francji, Hiszpanii, Australii, Jamajce oraz Wielkiej Brytanii, jest Polska i dom sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w Piwnicznej-Zdroju.
Jak wyglądały przygotowania? Nie było przecież materiałów po polsku.
Same przygotowania do tych rekolekcji trwały dwa lata. Razem z osobistym doświadczeniem tych rekolekcji, z Filadelfii przywiozłem podręcznik dla prowadzących i dziennik dla uczestnika. Potem tłumaczenie tych materiałów na język polski, które powierzyliśmy profesjonalistom, oraz organizacja samego zaplecza rekolekcyjnego potrzebnego do ich przeprowadzenia. Odbyła się również pilotażowa seria tych rekolekcji, która wyłoniła grupę osób prowadzących. Niebawem ruszy strona internetowa poświęcona rekolekcjom „Od łez do łaski”. Najbliższe odbędą się w lipcu. Chcemy je organizować dwa razy do roku. Staramy się także o pozyskanie dofinansowania, by uczestnicy w jak najmniejszym stopniu ponosili koszty tych rekolekcji. Nie chcemy, by strona finansowa stanowiła przeszkodę w skorzystaniu z tej formy pomocy.
Czym różni się pomoc, jaką osoby zranione mogą dzisiaj w Polsce otrzymać, od tej, którą oferują te rekolekcje?
W ostatnich kilku latach powstało w Polsce wiele organizacji oraz fundacji, także kościelnych, które działają na rzecz osób zranionych. Dysponują one odpowiednimi finansami oraz gronem specjalistów, którzy służą ofiarom wykorzystania konkretną pomocą psychologiczną. Natomiast wydaje się, że sama pomoc stricte psychologiczna może być niewystarczająca. To co wyróżnia rekolekcje „Od łez do łaski” to integralne spojrzenie na człowieka i chęć przyjścia mu z pomocą, by w pełni otworzył się na łaskę uzdrowienia, która pochodzi od Boga. Integralność tych rekolekcji jest ich siłą. Uzdrowienie nie dokonuje się tylko w strukturze psychosomatycznej zranionego, ale też w jego sferze duchowej. Chodzi o zaleczenie ran, które wywołały traumy.
Przygotowując się do tych rekolekcji, spotkaliśmy się z psychologami, terapeutami, psychiatrami, żeby zrozumieć, co dzieje się w psychice człowieka, jakie zmiany wywołuje w nim trauma, jakie mechanizmy rodzi. Tę wiedzę i doświadczenie psychologiczne chcemy połączyć z mocą Bożego słowa, modlitwy i sakramentów.
Przechodząc – z pomocą prowadzących – misterium paschalne Chrystusa, każdy z uczestników stawia czoła swojemu zranieniu i żalowi, które w tej perspektywie otwierają jego poranione serce na obietnicę zmartwychwstania, na uzdrawiającą moc Bożej łaski.
To działa?
Tak! To i dla nas, prowadzących, jest piękne doświadczenie. W rekolekcjach uczestniczą osoby, które nieraz traktują je jak ostatnią deskę ratunku dla samych siebie, które noszą w sobie ciężar zranienia nieraz od wielu wielu lat i teraz przyszedł w ich życiu taki moment, w którym chcą to brzemię zrzucić z siebie, oddać to wszystko. Na początku, w pierwszym dniu rekolekcji, widzimy, jak każdy się siebie boi, trudno mu się otworzyć, odkryć przed innymi swoje najbardziej bolesne doświadczenia. Z każdym dniem, stopniowo uczestnicy pokazują swój ból i coraz bardziej wchodzą w proces uzdrowienia, w którym cierpienie i gniew tracą swoją moc.
Owocność tych rekolekcji zależy od otwarcia się uczestnika na Bożą łaskę, a więc im bardziej zranieni się otwierają, tym bardziej łaska w nich działa. To zaskakuje nas samych, kiedy patrzymy, jak te osoby wychodzą z cienia traumy, jak każdy dzień rekolekcji budzi w nich życie, a ich twarze i oczy wypełnia światłem. Pod koniec są to już zupełnie inni ludzie.
Jak długo trwają rekolekcje?
Blisko tydzień. Muszą trwać pięć pełnych dni. Te, które już poprowadziliśmy na przełomie stycznia i lutego tego roku, zaczęliśmy we wtorek, a skończyliśmy w niedzielny poranek Mszą św.
Aż trudno sobie wyobrazić, że ludzie, którzy od lat borykają się z traumą, często czują się naznaczeni nią na całe życie, którzy myślą, że z tego nie da się wyjść, w ciągu tygodnia się zmieniają.
To działanie Pana Boga. Na kartach Ewangelii czytamy o Panu Jezusie, który spotka tych „co się źle mają” i uzdrawia ich. Jezus wsłuchuje się jedynie w wołanie ich serca i mówi: „Niech ci się stanie, jak pragniesz, jak uwierzyłeś”. Tak jest też tutaj, w czasie rekolekcji „Od łez do łaski”. Żeby one zaowocowały, musi być w uczestniku pragnienie wyjścia z traumy i choć ziarenko wiary, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Potem to już jest tylko kwestia otwarcia się na Boże działanie: odkrycia przed Jezusem swoich ran, by On je zaleczył; przejścia z Nim drogi krzyżowej, która przez mękę i śmierć prowadzi do zmartwychwstania.
Piękne w tych rekolekcjach jest też to, że osoba zraniona przepracowuje swoje traumatyczne doświadczenie w grupie, razem z innymi. W ten sposób wszyscy stają się dla siebie nawzajem swoistymi terapeutami. W atmosferze bezpieczeństwa i poufności każda z osób może zrzucić ciężar wstydu i tajemnicy. Tu dokonuje się uzdrowienie prowadzące do odzyskania daru ludzkiej godności oraz godności dziecka Bożego.
Rekolekcje te dają ludziom nie tylko siłę wyjścia z traumy, ale jeszcze sprawiają, że stają się oni terapeutami dla innych?
Przede wszystkim dla siebie nawzajem. Mamy świadomość, że uczestnicy wracają do swojego środowiska – rodziny, pracy, sąsiedztwa, wspólnot itp. – które niejednokrotnie będzie przywoływało na pamięć owo traumatyczne przeżycie. Rekolekcje tego doświadczenia z ich pamięci nie wymażą, ale są narzędziem, które pomoże im sobie z nim radzić. Dlatego po zakończonych rekolekcjach uczestnicy utrzymują nadal ze sobą kontakt po to, by sami byli wparciem dla siebie. Nikt tak nie zrozumie drugiego, jak ten, kto doświadczył podobnych zranień. Oczywiście każdy może też liczyć na naszą pomoc jako prowadzących.