- Ile trudnych doświadczeń, o których nikt nie wie, ile cierpienia najmniejszych, słabych i wykluczonych jest w naszym katolickim kraju? - pytał krakowski biskup pomocniczy, który przewodniczył sumie odpustowej w parafii św. Antoniego z Padwy w Warszawie.
Tegoroczny odpust św. Antoniego we franciszkańskiej parafii na Senatorskiej w Warszawie wpisany jest w obchody 400. rocznicy powstania Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych w Polsce.
W homilii bp Damian Muskus OFM podkreślał, że w Kościele nie zawsze głoszona jest czysta Ewangelia. - Być może ludzie wcale nie słyszą Ewangelii Jezusowej, tylko przekaz zniekształcony poglądami głoszących? Zbrukany ich postawami, które są przeciwne głoszonemu słowu? Nieczytelny, bo źle odczytany lub nawet zmanipulowany przez tych, którzy je przekazują? - zastanawiał się duchowny.
Odwołując się do czasów św. Franciszka z Asyżu i św. Antoniego z Padwy, kiedy Kościół był pogrążony w kryzysie, mówił o tym, że franciszkańscy święci mają „jedną, prostą i niezmienną receptę”, która brzmi: postawić Jezusa w centrum swojego życia.
- Historia pierwszych braci mniejszych uczy, że gdy stawiamy Boga w centrum, przestajemy zajmować się sami sobą, uwalniamy się od ograniczeń i więzów, i zaczynamy żyć Jego życiem. To niezawodny, a właściwie jedyny sposób na kryzysy - wyjaśniał krakowski biskup pomocniczy.
Jak dodał, św. Antoni z Padwy potrafił wciąż od nowa zdumiewać się czystym pięknem Dobrej Nowiny do tego stopnia, że zapragnął dosłownie naśladować Jezusa. - Ewangelię tylko w ten sposób można głosić - nade wszystko życiem, dopiero potem słowami. Tylko taka Ewangelia - Jezusowa, a nie skrojona według miary ludzkich ograniczeń - warta jest głoszenia i przyjęcia. Taka Ewangelia zachwyca i pociąga do naśladowania - zauważył bp Muskus.
Jego zdaniem nie należy się dziwić ludziom, którzy mówią źle o Kościele, krytykują go i odchodzą, wypominając niespójność życia i nauczania. Dodał, że należy raczej zadać sobie pytanie, jaką Dobrą Nowinę głosimy tym, wśród których żyjemy - własną czy Jezusową.
- Co widzą, gdy na nas patrzą? Uczniów zafascynowanych Jezusem, przepełnionych radością i kochających? Czy sfrustrowanych, podzielonych i bojących się świata ludzi? Co widzą? Kościół radykalnie zwalczający przestępstwa, do których doszło w jego wnętrzu, dążący do oczyszczenia i naprawy wyrządzonego zła? Czy też bagatelizujący cierpienia ofiar, niezdolny do nazwania zła po imieniu, utwierdzający się w przekonaniu, że każdy nowy głos w sprawie to kolejny atak na Kościół? Co widzą? Chrześcijan współczujących, wrażliwych na ludzkie biedy czy obojętny na krzywdy i niesprawiedliwości urząd? - zastanawiał się franciszkański biskup.
Podkreślał, że znakami, które świadczyły o ewangelicznej wiarygodności św. Antoniego, były dobroć serca, ubóstwo, pokora, czystość, miłosierdzie i odwaga czynienia pokoju.
- Ewangeliczną wiarygodność chrześcijan rozpoznajemy po ich stylu życia, po świadectwie, po czynach, a nie deklaracjach. Czy myślą jak Jezus ci, dla których ewangeliczne uczynki miłosierdzia, stanowiące test wiarygodności chrześcijan, mogłyby nie istnieć? - pytał hierarcha.
- Drzwi otwarte tylko dla niektórych uciekinierów przed wojną, odbieranie środków chorym i niepełnosprawnym i zwracanie ich pod wpływem presji społecznej, pozostawianie samym sobie w sumie niewielkiej liczby rodzin, które walczą o życie chorych na SMA dzieciątek, którym można przywrócić nadzieję jednym lekiem, którego cena zwala z nóg - czy to jest postawa prawdziwych uczniów Jezusa? - wymieniał, podkreślając, że to tylko niektóre, znane i nagłośnione przykłady krzywd i niesprawiedliwości, bo wiele takich spraw dzieje się poza medialnym zasięgiem. - Ile trudnych doświadczeń, o których nikt nie wie, ile cierpienia najmniejszych, słabych i wykluczonych jest w naszym katolickim kraju? - dodał.
Biskup Muskus przywołał popularne powiedzenie, które mówi, że św. Antoni jest patronem rzeczy zagubionych. - Wolałbym jednak dzisiaj mówić o nim, jak o świętym, który pomaga odnaleźć zagubione wartości. Bo pogubiliśmy dobro, pokój, miłosierdzie i pokorę. To nie są cnoty heroiczne, dostępne tylko dla wybranych, ale ABC Ewangelii, dlaczego więc tak trudno dziś je odnaleźć? - akcentował.
Na zakończenie przypomniał, że ostatnie słowa patrona warszawskiej parafii brzmiały: „Widzę Pana mojego!”, a święty umierał tak, jak żył, zapatrzony w Jezusa. - Taką lekcję nawrócenia, odnowy wspólnoty, wierności misji daje nam dzisiaj. Żyć tak, by na widok naszej radości, nadziei i zaangażowania ludzie mogli powiedzieć: „Widzę Pana mojego!” - podkreślał. - Czy mówią tak, gdy patrzą na mnie, na ciebie, na nasz Kościół? - podsumował pytaniem bp Muskus.
Czciciele świętego mogli nabyć przywiezione z Padwy medaliki z relikwią św. Antoniego oraz tradycyjne chlebki św. Antoniego. Na każdej Mszy św. błogosławione były lilie - symbol franciszkańskiego świętego.