Nazywany bywa "mistrzem męczenników". Dlaczego jednak?
Nazywany bywa "mistrzem męczenników". Dlaczego jednak? Czy bł. Michał Kozal wycierpiał więcej niż inni z uwagi na swoją wierność Chrystusowi i nadzieję do końca pokładaną w Bogu? Pomijając już kwestię absurdalności takiej rywalizacji w ilości doznanego przed śmiercią cierpienia, to numer obozowy 24544 został zamęczony tak, jak inne ofiary obozu koncentracyjnego w Dachau. Był katowany, zmuszany do pracy ponad siły, głodował, chorował, w końcu został dobity zastrzykiem z fenolu 26 stycznia 1943 roku. Czyżby zatem tytuł "mistrza męczenników" odnosił się do jego godności biskupa diecezji włocławskiej, którą zaczął pełnić od sierpnia roku 39? Też nie. I nie wynika on również z faktu, że bp Michał Kozal wraz ze swoim aresztowaniem 3 miesiące później złożył Bogu prywatnym ślubem ofiarę ze swego życia w intencji ocalenia Kościoła i ojczyzny. Dlaczego zatem mówimy o nim, że jest "mistrzem męczenników"? Bo jego beatyfikacja dokonana 14 czerwca 1987 roku przez św. Jana Pawła II dała impuls do podjęcia starań o wyniesienie na ołtarze także innych - skupionych wokół niego – męczenników, którzy zginęli za wiarę w Dachau. Ostatecznie szukanie heroicznych świadków wiary daleko przekroczyło tamtejsze obozowe druty i przyniosło Kościołowi 108 męczenników II wojny światowej pochodzących z całej Polski.