"Gorliwość o dom Twój pożera mnie".
"Gorliwość o dom Twój pożera mnie". Tak, z całą pewnością można tak powiedzieć o dzisiejszym patronie, cytując psalm 69. Najpierw bowiem staje się jednym z kanoników regularnych. Potem, na wieść o męczeńskiej śmierci franciszkanów w Maroku, wstępuje do franciszkanów. Następnie, by nie tracić czasu wsiada na statek i udaje się do Afryki, by tam oddać swoje życie za Chrystusa. I wspominamy go dzisiaj jako wyznawcę a nie męczennika tylko dlatego, że w czasie podróży morskiej złapała go choroba i burza, która zmusiła tego trawionego gorliwością o Kościół Portugalczyka do zejścia na ląd na Sycylii. A stąd było już blisko do Asyżu, gdzie Ferdynand Bulonne spotkał św. Franciszka i stał się znanym nam dzisiaj doskonale św. Antonim z Padwy, a nie z rodzinnej Lizbony. Dlaczego z Padwy? Bo tam 13 czerwca 1231 roku zmarł znalazłszy to, czego tak gorliwie w życiu i w Kościele szukał. Może dlatego jest patronem osób i rzeczy pogubionych? Bo św. Antoni z Padwy odkrył, że nie to o czym marzy i za czym goni, ale to co już ma - głos, pamięć i teologiczna wiedza – to czyni go bezcennym w oczach Boga i użytecznym dla Kościoła, którego los tak leżał mu na sercu. Wszak św. Antoni Padewski to jeden z największych kaznodziejów, doktor Kościoła, wprost nazywany Arką Testamentu i Doktorem Ewangelicznym, bo swoich słuchaczy kierował swoimi słowami wprost do serca Dobrej Nowiny.