- Katowice zgadzają się na budowę setek i tysięcy mieszkań w innych miejscach, więc walka o 48 budynków w Burowcu jest dość dziwna – mówił w Radiu eM Sebastian Sklorz z inicjatywy „Zielony Burowiec”.
W ubiegłym tygodniu w czasie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w Katowicach większość radnych zagłosowała za wnioskiem dewelopera w sprawie możliwości budowy osiedla na terenie po byłej linii kolejowej w dzielnicy Burowiec. Na sesji pojawili się mieszkańcy, którzy już wcześniej protestowali przeciwko tej inwestycji. Argumentowali, że w ubiegłym roku miasto Katowice wraz z innymi gminami GZM porozumiało się w sprawie budowy velostrady Katowice-Sosnowiec.
Mieszkańcy Burowca uważają, że decyzja radnych o „lex deweloper” dla inwestycji mieszkaniowej zaszkodzi dzielnicy, która w tej chwili składa się z wielu terenów zielonych. - Jeżeli podpisuje się porozumienie o velostradzie, w którym się do czegoś zobowiązuje, to należy się tego trzymać. Rozumiem, że podpisać porozumienie przed kamerami jest prosto, a potem zaczynają się schody. Ale gdybyśmy robili w mieście tylko to, co jest proste to daleko byśmy nie zaszli – mówił Sebastian Sklorz. - Jestem zszokowany tym, co się stało w tej sprawie – dodał gość „Rozmowy poranka” i odniósł się do argumentów miasta, że Katowice potrzebują mieszkań, by przyciągnąć nowych mieszkańców. - W skali miasta 48 budynków to kropla w morzu. To nie jest coś, o co warto w taki sposób walczyć. Ten korytarz urbanistyczny można wykorzystać dużo lepiej na zrównoważony rozwój miasta - mówił Sebastian Sklorz.
Mieszkańcy Burowca czekają teraz krok wojewody śląskiego. Może on nie opublikować uchwały katowickich radnych. Wtedy radni mogą zaskarżyć decyzję wojewody i sprawa trafi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
...a przede wszystkim lokalna, sprawy, które cieszą, martwią, niepokoją, bulwersują, decyzje, które zmienią nasze miasta, region a może nasze życie.
Zapraszamy do tych rozmów gości, którzy mają coś do powiedzenia: eksperci wyjaśniają, politycy się tłumaczą…
Trzymamy rękę na pulsie.