Ach ci młodzi idealiści mawiamy, my, doświadczeni życiem realiści, a może nawet cynicy.
Ach ci młodzi idealiści mawiamy, my, doświadczeni życiem realiści, a może nawet cynicy. Niech się sparzą, niech ich również ociosa ludzka głupota i własna słabość. I tak się często dzieje, chyba że… ich radykalizm spotka się z miłością Chrystusa. Wtedy, tak jak dzisiejszy patron młodzieży, stać się mogą świętymi i wyrzutem sumienia dorosłych. Bo świadkowie wiary tacy, jak wspominany dzisiaj Pankracy, są przykładem tego, jak młodzi potrafią stać się „przewodnikami” starych, jeśli chodzi o dotknięcie i odważne uchwycenie samej istoty życia wiary. Św. Pankracy urodził się w Azji Mniejszej w rodzinie pochodzenia rzymskiego. Wcześnie osierocony, wraz ze swoim wujem Dionizosem, przeniósł się do Rzymu. Tutaj obaj spotkali się z chrześcijaństwem i wkrótce poprosili o chrzest, ale w międzyczasie wybuchły prześladowania chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Był rok 303 i Pankracy również stanął przed dylematem: publicznie wyznać wiarę w Chrystusa czy złożyć ofiarę na cześć pogańskich bogów? Wybrał Chrystusa i zginął w wieku ok. 14 lat ścięty mieczem. Pierwotny Kościół dobrze zapamiętał to wydarzenie, jak i miejsce pochówku ciała św. Pankracego: druga mila drogi cesarza Aureliana łączącej Rzym z Pizą. Nad grobem męczennika papież Symmach wybudował po latach stojącą do dzisiaj bazylikę. I nie, to nie jest bazylika pierwszego z "zimnych ogrodników", tylko św. Pankracego za Murami, wiernego, choć małoletniego, świadka Chrystusa.