Z tego świata odchodził ze słowami: "Ave, Ave, Ave" - to "Ave Maria" było w jego życiu codziennością. Urodził się w 30. rocznicę objawień fatimskich, 13 października 1947 r. Święcenia kapłańskie przyjął ostatniego dnia maryjnego miesiąca, 31 maja 1975 r. A zmarł u jego progu - 1 maja br.
W andrychowskiej parafii św. Stanisława, w piątek 5 maja śp. ks. Władysława Penkalę, kapłana Stowarzyszenia Misji Afrykańskich podczas Mszy św. pogrzebowej żegnała najbliższa rodzina - ta naturalna i duchowa - jak mówił jeden z uczestników liturgii.
Ksiądz Władysław urodził się 13 października 1947 r. w Dobrzeniu w diecezji wrocławskiej, ale jego rodzina związała się z Andrychowem. Posługiwał na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Republice Środkowoafrykańskiej, Egipcie oraz Maroku. Odszedł w 75. roku życia, 30 dni przed 48. rocznicą święceń kapłańskich. Trumnę z jego ciałem pochowano na andrychowskim cmentarzu komunalnym.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ks. Grzegorz Kucharski SMA, przełożony prowincji polskiej Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, a przy ołtarzu stanęli także współbracia ze zgromadzenia, ks. proboszcz Jan Figura, koledzy rocznikowi, z którymi ks. Penkala przyjął święcenia we Wrocławiu i księża diecezji bielsko-żywieckiej.
Na początku Mszy św. ks. Jan Figura odczytał list biskupa Romana Pindla przesłany uczestnikom pogrzebu - rodzinie, andrychowskiej parafii i współbraciom z SMA, którzy następnie przybliżyli obecnym biogram ks. Władysława.
Śp. Ks. Władysław Penkala SMA z Andrychowa zmarł 1 maja.W latach 1965-69 pracował jako formierz w Świdnickiej Fabryce Urządzeń Przemysłowych. Od 1969 do 1975 r. studiował na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. 31 maja 1975 r. przyjął święcenia kapłańskie we Wrocławiu. W latach 1975-81 pracował jako wikariusz w Jaworze i Wałbrzychu.
W swoim powołaniu kapłańskim odkrył nowe - do posługi misyjnej. Od 1981 r. przez dwa lata uczył się języka francuskiego w Belgii, a już od 1982 do 1990 r. duszpasterzował w parafii Kpakpekou na Wybrzeżu Kości Słoniowej, jak ksiądz fidei donum.
W latach 1991-92 przebywał w domu generalnym Stowarzyszenia Misji Afrykańskich w Rzymie, by lepiej poznać zgromadzenie. 3 września 1991 r. złożył pierwsze przyrzeczenia czasowe w SMA i został członkiem ekipy formacyjnej studentów filozofii w Bangi w Republice Środkowoafrykańskiej.
Mszy św. pogrzebowej ks. Władysława Penkali przewodniczył ks. Grzegorz Kucharski SMA.Studiował w Instytucie Kształcenia Formatorów Duchowieństwa w Paryżu. 13 września 1993 r. złożył przyrzeczenia wieczyste w SMA i do 1995 r. formował kleryków we francuskim Zinswald. Następnie wrócił do Polski i tu od 1995 do 1998 r. był odpowiedzialny za dom formacyjny w Borzęcinie Dużym. Do 2002 r. był delegatem i reprezentantem przełożonego generalnego w Polsce.
10 września 2002 r. rozpoczęła się jego wieloletnia posługa kapłańska w północnej Afryce. Do 2004 roku pracował w parafiach Notre Dame i Anfa w marokańskiej Casablance, a następnie w parafii św. Bernarda w El Jadida. Od 2004 do 2008 r. posługiwał w Agadirze i Taroudant.
Podczas urlopu sabatycznego, od 2008 do 2009 r., przebywał w katedrze św. Marka w egipskim Kairze. Następnie wrócił do Maroka, do parafii w El Jadidzie, gdzie pracował do 18 lipca 2021 r. Ze względu na stan zdrowia, od 2021 r. był rezydentem w Domu Prowincji Polskiej SMA w Borzęcinie Dużym, a od stycznia br. w Domu Opiekuńczo-Leczniczym Opatrzności Bożej w Pilaszkowie. Zmarł 1 maja.
René - jeden z afrykańskich wychowanków ks. Penkali na pogrzebie w Andrychowie.W homilii ks. Grzegorz Kucharski zaznaczył, że życie ks. Władysława było "bardzo proste". - Jego kapłańska tożsamość była zbudowana na prostej, ignacjańskiej duchowości opartej na służbie i wierności Kościołowi; na tym, co kapłan jest w stanie zbudować sprawując sakramenty i na jego Bożym synostwie w Maryi. Tak w trzech punktach mógłbym zdefiniować tę bardzo prostą duchowość: Kościół, modlitwa i Maryja - mówił prowincjał, podkreślając, że zmarły kapłan szczególnie umiłował Maryję, a Matka Boża przez całe życie "dawała mu znaki tego, że jest razem z nim".
Potrafił zaufać Bożej Opatrzności i odczytywać wolę Pana Boga, czego dowodem m.in. jego zaangażowanie w pracę formacyjną kleryków w Republice Środkowoafrykańskiej i we Francji, a także odradzanie Stowarzyszenia Misji Afrykańskich w Polsce w latach 90. XX w. i formację polskich kandydatów.
- Towarzyszył młodym klerykom, przygotowującym się do kapłaństwa. Było ich wtedy bardzo wielu - zauważył ks. Kucharski - Oprócz pierwszego rocznika, wszystkie, na pewnym etapie swojej formacji, miały okazje go poznać.
To doświadczenie wykorzystał później w pracy ze studentami z Afryki, którzy przyjeżdżali kształcić się w Maroku i wracali do swoich krajów, tworząc tam elity życia społecznego, politycznego, medycznego. - To był ten przepiękny, jeden z ostatnich rozdziałów jego życia. Aż do 74. jego roku towarzyszył w Maroku studentom, więźniom i imigrantom z Afryki - mówił prowincjał.
Kolejny aspekt kapłańskiego życia ks. Penkali, na jaki zwrócił uwagę jego przełożony, to "dar posługi dobrego gospodarza i dobrego ojca". Jak mówił ks. Kucharski, ewangeliczne określenie: "sługa dobry i wierny", doskonale odzwierciedla postawę ks. Władysława - kapłana gospodarnego, przedsiębiorczego, troskliwego.
Ks. Tadeusz Reroń - kolega rocznikowy zmarłego ks. Władysława Penkali SMA.- Jest na pewno za co dziękować. 75 lat jego życia było wypełnionych trudem, wiernością i tym wszystkim, co dzisiaj możemy nazwać duchową spuścizną naszego współbrata - podkreślił.
Na koniec liturgii, za życie "kuzyna i wujka Władzia" dziękowała przedstawicielka rodziny, nazywając go "człowiekiem czynu i wielkiego serca".
Głos zabrał także René - jeden z afrykańskich wychowanków ks. Penkali z czasów jego posługi wśród studentów w El Jadidzie. Jak mówił, wielu z nich po raz pierwszy wyruszało ze swoich krajów do kraju muzułmańskiego. To w katolickiej parafii ks. Władysława, w jego osobie, znaleźli - jak mówił jego wychowanek: "ojca, matkę, a przede wszystkim kierownika duchowego".
René szczególnie dziękował za dar ks. Władysława rodzinie i andrychowskiej parafii. - "Merci, merci, merci" - podkreślił wzruszony.
Jak dodał ks. Kucharski, René jest jednym ze studentów ochrzczonych przez ks. Penkalę: - Kiedy zobaczył jak prężna jest wspólnota parafialna, odbył przygotowane katechetyczne i stał się chrześcijaninem, zrodzonym w wierze przez ks. Władysława.
Swojego kolegę rocznikowego żegnał także ks. Tadeusz Reroń, który także przyjmował święcenia 31 maja 1975 r. we Wrocławiu z rąk bp. Wincentego Urbana. Jak wspominał, we wrocławskim seminarium duchownym studiowało wówczas ok. 300 osób - dziś kształci się tam 60 seminarzystów z trzech diecezji.
Władysław Penkala z Andrychowa przybył tu 15 września 1969 r. Był jednym z 45 kandydatów do kapłaństwa z tego rocznika. Pobory do wojska i inne przyczyny sprawiły, że studia kontynuowało 35 kleryków, a święcenia ostatecznie otrzymało 25.
- Kleryk Penkala był człowiekiem bardzo ambitnym, rzeczowym, zdyscyplinowanym i koleżeńskim. Wspominam wykłady w zakresie historii Kościoła. Bp Urban polecił nam opisanie pewnych postaci. Nie pamiętam nawet o czym ja sam miałem napisać. Natomiast zapamiętałem z tego epizodu tylko jednego kolegę, a mianowicie Władysława Penkalę, który pisał o św. Pawle z Tarsu - wspominał ks. Tadeusz.
Kolega zmarłego kapłana wspominał ówczesne wydarzenia z życia seminaryjnego, w tym historię z ogrodu kard. Bolesława Kominka - klerycy mieli tam zrywać orzechy w starym, poniemieckim drzewostanie. - Nic więc dziwnego, że nasz kolega w pewnej chwili spadł na ziemię i wylądował w szpitalu - opowiadał ks. Reroń.
Nawiązując do misyjnej pracy ks. Władysława, jego kolega dodał: - Co było inspiracją jego powołania? Może napis na naszym tableau: "Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody", a może św. Paweł z Tarsu - największy misjonarz świata? Zostawił w naszym życiu ślad wielkiej dobroci. Spotykaliśmy się z nim dość często. Najpiękniejsze spotkanie było w Ziemi Świętej z okazji naszego jubileuszu 25-lecia kapłaństwa - wspominał, podkreślając: - Dziękujemy ci najdroższy bracie w kapłaństwie za wspólną wędrówkę przez ziemię w posłudze Bogu i Kościołowi. Za twoje świadectwa pięknego kapłańskiego życia, za dar miłości, jaki okazywałeś nam do końca. Za uśmiech i optymizm życiowy, którego nigdy ci nie brakowało…
Ksiądz prowincjał z kolei dodał, iż ostatnie cztery miesiące życia ks. Władysława spędził już w łóżku. Cierpienie znosił bardzo dzielnie. Mówił już tylko szeptem. Ale kiedy trzy dni przed śmiercią ks. Grzegorz wszedł do pokoju współbrata, usłyszał jak ten pełnymi zdaniami, na głos modlił się za zmarłych. A modlitwę tę zakończył modlitwą do Matki Bożej: "Ave, Ave, Ave" - tak jak śpiewał w El Jadidzie, rozpoczynając ze studentami modlitwę różańcową.
- To była ostania modlitwa jego życia - troska o dusze w czyśćcu cierpiące, dlatego proszę dzisiaj - módlcie się teraz wy niego - zakończył.
Ksiądz Figura wspominał, iż poznał ks. Władysława, kiedy został proboszczem w Andrychowie. - Przypadł mi do serca, bo był bardzo pogodny - jakbyśmy się znali od dawna. Słuchałem jego fascynujących opowiadań o Maroku. Patrzyłem z wielkim podziwem, jak z pogodą ducha opowiadał o rzeczach niezwykłych, o niełatwej posłudze. Niech Pan Bóg przyjmie go do siebie i nagrodzi tę piękną posługę kapłańską - podkreślił.