Podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej sprawowanej w kościele św. Łukasza w Sosnowcu wskazał na dwa sakramenty: Eucharystię i kapłaństwo, których początek tradycja wiąże z Ostatnią Wieczerzą Chrystusa.
W homilii abp Galbas mówił, że w wielkoczwartkowej liturgii wspominamy – Kościół otrzymał Eucharystię nie jako jeden z wielu cennych darów, ale jako dar najcenniejszy, ponieważ jest to nie tylko dar samego Chrystusa, ale dar „z samego Chrystusa”; dar z Jego własnej osoby – mówił.
Nawiązał do kolekty – modlitwy mszalnej: „Wszechmogący, wieczny Boże, obchodzimy pamiątkę Najświętszej Wieczerzy, podczas której Twój Jednorodzony Syn, mając się wydać na śmierć, pozostawił Kościołowi nową wiekuistą Ofiarę i Ucztę swojej miłości, spraw, abyśmy z tak wiekuistego misterium czerpali pełnię miłości i życia” oraz liturgii Słowa.
Podkreślił, że „wydarzenie z Golgoty jest uobecniane w czasie każdej Mszy świętej, bo „w Eucharystii sam Chrystus stale jest obecny wśród nas”. – Nie tylko wspominane, pamiętane, wydobywane z historii, ale rzeczywiście obecne. Tu i teraz – mówił. Przywołał nauczanie o Eucharystii św. Ignacego Antiocheńskiego, fragment Didache oraz świadectwo męczenników, m. in. św. Tarsycjusza przekonanych o realnej obecności Jezusa pod postaciami eucharystycznymi. Przywołał św. Ignacego, biskupa Antiochii, który definiował chrześcijan, jako tych, którzy „żyją według Eucharystii”. – Obyśmy umieli tak żyć: według Eucharystii, a nie tylko według własnych pokręconych, egoistycznych reguł –powiedział abp Galbas.
Tłumaczył, że Eucharystia nas chroni: „tym, co w Eucharystii nas chroni jest krew samego Chrystusa (…) chroni przed tym, który nasze ciało i duszę może zatracić w piekle”. Jednocześnie zaznaczył, że jest ona „ucztą w miłości” oraz jakąś wielką studnią, z której można czerpać pełnię miłości i życia”. – Nie dostajesz tu trochę miłości, dostajesz jej obfitość, jesteś na uczcie i możesz brać ile chcesz, pełnię – dodał.
Zatrzymał się też nad gestem umywania nóg dostrzegając w nim bardzo konkretny przykład miłości. – Zanim Chrystus pójdzie na krzyż, aby się ofiarować całkowicie i umrzeć z miłości, teraz podczas Ostatniej Wieczerzy, daje uczniom wymowny przykład konkretnej miłości. Wstaje od stołu, przepasuje się prześcieradłem i obmywa im nogi – tłumaczył. Dodał, że dzieje się to wszystko przed ukrzyżowaniem. – Chrystus zanim zostanie wywyższony ponad ziemię i zanim wzniesie się z ziemi do nieba, teraz schyla się ku ziemi, aby dotykać tego, co w człowieku jest najbardziej przyziemne, tego co styka się z codziennym, powszednim brudem i to oczyszcza, nie tyle wodą i prześcieradłem, co swoją miłością – kontynuował abp Koadiutor. – Oby żaden ksiądz nie podstawiał wam swoich brudnych nóg do umycia, ale by każdy obmywał wasze – dodał.
„W dniu księdza” – jak się wyraził – prosił świeckich o dwie sprawy. Pierwszą z nich była modlitwa za kapłanów, a drugą – właściwe traktowanie. – Nie bądźcie ani antyklerykalni, ani klerykalni. Bądźcie normalni. Nie traktujcie nas jak święte krowy, którym zawsze trzeba ustąpić miejsca, zawsze trzeba przyznać rację i przed którymi zawsze trzeba się głęboko skłonić. Nie okadzajcie nas kadzidłem nieszczerych i niepotrzebnych słów, pustego uniżenia, nie karmcie pochlebstwami na wyrost. Ale też nie traktujcie nas jak natrętne owady, od których trzeba się opędzać, czasem ignorować, a czasem je podeptać. Traktujcie nas jak ludzi: kiedy trzeba to pochwalcie, kiedy uważacie, to podziękujcie, ale też umiejcie skrytykować, zwrócić uwagę, wykazać błąd, albo niedopatrzenie. To jest nasz wspólny Kościół, Kościół, w którym mamy jednego Mistrza i Nauczyciela – dodał abp Galbas.