- Rozwiązania, jakie wprowadza nasz Konkordat, są standardem w większości demokratycznych państw europejskich. Do takich standardów należą m.in. opieka duszpasterska w wojsku, służbie zdrowia i innych zakładach zamkniętych, lekcje religii w powszechnym systemie edukacji, finansowanie przez państwo szkół wyznaniowych, opieka państwa nad kościelnymi zabytkami, ulgi na cele religijne i charytatywne, zwolnienia instytucji kościelnych od podatków, a w wielu krajach możliwość odprowadzania części podatków na Kościół - mówiła prof. Hanna Suchocka podczas konferencji „Relacje państwo-Kościół, jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy?”, która odbyła się 3 marca w Warszawie.
Oto pełny tekst wykładu prof. Hanny Suchockiej:
Znaczenie Konkordatu między Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską
Toczące się spory w polskiej debacie na temat konkordatu są wyraźnym potwierdzeniem tezy, wyrażanej przez specjalistów od problematyki konkordatowej, że tym, co wydaje się nie ulegać wątpliwości, jest fakt przypisywania konkordatom znacznie bardziej politycznego i tym samym nadawania mu bardziej instrumentalnego charakteru aniżeli jakimkolwiek innym traktatom międzynarodowym. Ten pogląd wypowiedziany został już 20 lat temu i nie stracił nic na aktualności.
Jest on tym bardziej aktualny w warunkach wyraźnej polaryzacji społeczeństwa. Emocje przeważają nad ratio. W takiej sytuacji trudno przebić się z argumentami racjonalnymi. Dyskusja racjonalna wymaga refleksji, analizy krytycznej, ale popartej dogłębnie umotywowanymi argumentami. Dyskusja emocjonalna natomiast, poza pewnymi elementami rzeczowymi, oparta jest głównie na dość płytkich, ale bardzo chwytliwych sloganach czy półprawdach, które wykorzystują najczęściej istniejące stereotypy. Takie podejście wyolbrzymia krytycyzm, nawet z wyraźną skłonnością do formułowania oskarżeń, prowadząc w efekcie do niedostrzegania trudności czy niebezpieczeństw realnych, z którymi przychodzi się zderzać. O charakterze emocji świadczy jedna z dawniejszych debat sejmowych właśnie na temat konkordatu, w trakcie której zarzucono Tadeuszowi Mazowieckiemu, że występuje przeciw regułom demokracji.
Używa się określenia konkordatu jako aktu poniżającego Polskę i Polaków. Stąd łatwo o uproszczony stereotyp, że konkordat jest złem odpowiedzialnym za obecną sytuację w relacjach państwo-Kościół. W tej sytuacji postuluje się, że jedynym rozwiązaniem jest wypowiedzenie konkordatu. Oczywiście w przypadku tak postawionej diagnozy recepta na istniejące zło jest tyle uproszczona, co fałszywa. Jest to swoiste magiczne myślenie, że wypowiedzenie konkordatu stwarza podstawę dla likwidacji negatywnych zjawisk w Kościele, łącznie z pedofilią.
Trudno podzielać tak uproszczony i zarazem nieprawdziwy pogląd. Niewątpliwie problem jest bardziej złożony. Jego istota, według mnie, leży - używając języka prawniczego - w brakach dotyczących implementacji jego przepisów. Stąd wydaje się celowe kolejny raz przypomnienie kilku oczywistych faktów.
Na konkordat należy spojrzeć jako na jeden z rodzajów umowy międzynarodowej. Uznać, że wraz z całym nurtem soborowym istotnej zmianie uległo postrzeganie roli konkordatu, polegające na uczynieniu z niego instrumentu prawnego przynależącego do współczesnego świata.
Polska droga do konkordatu
Nie było tak, że idea podpisania konkordatu zrodziła się nagle w 1993 r. Rozmowy dotyczące zawarcia umowy ze Stolicą Apostolską zaczęły się jeszcze w latach 70. w zupełnie innych warunkach geopolitycznych i ustrojowych.
Rząd PRL i Stolica Apostolska były praktycznie gotowe do zawarcia konwencji w latach 80. Dopiero zmiana sytuacji politycznej w Polsce w drugiej połowie 1988 r. (m.in. utworzenie Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie) dała Watykanowi sygnał, że trzeba poczekać.
Sytuacja w istotny sposób uległa zmianie w maju 1989 r., kiedy to w wyniku uzgodnień Okrągłego Stołu, Sejm PRL uchwalił trzy tzw. „ustawy kościelne”. Miało to miejsce przed wyborami czerwcowymi.
Te ustawy były kluczowe. Stanowią one jądro postanowień konkordatowych dotyczących sytuacji wewnętrznej kościoła w państwie i relacji państwo-Kościół.
Celem konkordatu jako umowy międzynarodowej jest obok regulacji kwestii wewnętrznych państwo-Kościół - regulacja stosunków zewnętrznych, tj. relacji pomiędzy dwoma podmiotami prawa międzynarodowego: konkretnym państwem a Stolicą Apostolską. Taka możliwość nastąpiła dopiero po 1989 r.
Po wyborach w czerwcu 1989 r. nastąpiło wznowienie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. To wymagało regulacji na poziomie międzynarodowym. Ówczesny minister spraw zagranicznych Tadeusz Olechowski w rządzie Kiszczaka, 7 lipca 1989 r. wystosował list do szefa dyplomacji watykańskiej abp. Angelo Sodano z prośbą o wznowienie stosunków dyplomatycznych. Oficjalny komunikat o wznowieniu stosunków dyplomatycznych ogłoszono 17 lipca 1989 r. i od tej daty liczymy nowe relacje dyplomatyczne w stosunkach wzajemnych między Polską i Stolicą Apostolską.
Nastąpiło to jeszcze przed powołaniem rządu Tadeusza Mazowieckiego. Kiedy ten rząd powstał, jedno z pierwszych oświadczeń nowego premiera w sprawie polityki zagranicznej dotyczyło tej sprawy. Mazowiecki bardzo wyraźnie powiedział, że ułożenie nowych stosunków ze Stolicą Apostolską jest jednym z jego priorytetów. Stosunki te musiały być ujęte w ramy prawne na poziomie międzynarodowym.
Dwie przesłanki były kluczowe dla zawarcia konkordatu:
Po pierwsze: znaczenie Stolicy Apostolskiej. Stolica Apostolska to ważny podmiot międzynarodowy. Trzeba pamiętać, że myślenie o zawarciu tej umowy wpisywało się w nową sytuację geopolityczną, w której Polska, uwolniwszy się spod kurateli Związku Radzieckiego, wreszcie mogła samodzielnie decydować, z kim chce mieć stosunki traktatowe. W pierwszych latach po 1989 r. zawarliśmy szereg nowych umów, np. z państwami, które powstały po rozpadzie Związku Radzieckiego, ale nie tylko, bo także np. ze zjednoczonymi Niemcami. Wydawało się słuszne, że tworząc nowy system umów międzynarodowych z różnymi państwami, należy uwzględnić w tym systemie także tak ważny podmiot prawa międzynarodowego jakim jest Stolica Apostolska. W tym miejscu warto podkreślić, że zawieranie umów ze Stolicą Apostolską stało się jednym ze znaków przemian w Europie Środkowej i Wschodniej. Polska nie była tu wyjątkiem.
Równocześnie jednak było od początku oczywiste, że nie ma mowy do powrotu do starego przedwojennego konkordatu, jednostronnie wypowiedzianego przez rząd komunistyczny w 1945 r., który to konkordat opierał się na zupełnie innych zasadach i rzeczywiście stawiał Kościół w uprzywilejowanej pozycji.
W pracach nad nowym konkordatem odwoływano się do regulacji soborowych. Sobór nie mówił wprawdzie bezpośrednio o instytucji konkordatu, ale zakreślił nowe zasady, na których opierały się relacje państwo-Kościół. I to one miały decydujący wpływ na późniejszą ewolucję samej instytucji konkordatu jako aktu prawnego.
Potwierdzeniem tej tezy jest fakt silnej aktywności konkordatowej bezpośrednio w okresie posoborowym, co można obserwować w okresie pontyfikatu Pawła VI. Instytucja konkordatu przeszła ewolucję i odnowiła się, starając się dostosować do nowych warunków posoborowych i do zasad przyjętych we współczesnych państwach demokratycznych i pluralistycznych.
Tak więc wraz z nurtem soborowym istotnej zmianie uległo postrzeganie roli konkordatu, polegające na uczynieniu z niego, mimo iż specyficznego instrumentu, to jednak instrumentu prawnego przynależącego do współczesnego świata.
Do nowego polskiego konkordatu zastosowano tryb procedowania charakterystyczny dla negocjacji umów międzynarodowych. Główna role odgrywało ze strony polskiej ministerstwo spraw zagranicznych, a zwłaszcza osobiście min. Skubiszewski (specjalista od prawa traktatowego).
Zaznaczyć należy, że prace nad tą umową toczyły się równolegle z pracami parlamentarnymi nad nową konstytucją. Rozpoczęła się już ostra debata polityczna w związku ze skróceniem kadencji Sejmu Okrągłostołowego i zapowiedzeniem wyborów w 1991 r. Negocjacje konkordatowe toczyły się dalej. Niewątpliwie było to możliwe dzięki ciągłości personalnej zarówno nuncjusza, jak i polskiego ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego. Wyraźną wolę zawarcia umowy ze Stolicą Apostolską minister spraw zagranicznych K. Skubiszewski wyraził w expose wygłaszanym w Sejmie w 1991 r. Stwierdził on wówczas, iż „rząd pragnie doprowadzić do zawarcia konwencji regulującej całokształt stosunków między RP a Stolicą Apostolską”.
Po drugie – i tu jest jeden z kluczowych problemów stawianych w dyskusji - uznano, że należy zerwać z terminologią używaną w poprzednim systemie, a ta używała pojęcia rozdział na określenie relacji państwa i kościoła. Zasada ta interpretowana była w taki sposób, że stanowiła nie tyle podstawę modelowego rozdzielenia obu materii, kościelnej i świeckiej, ile tworzenia bezustannych napięć i stosowania całego arsenału środków charakterystycznych dla tamtego systemu, łącznie z ograniczaniem wolności religijnej.
W tym zatem słowie „rozdział” skupiły się jakby wszystkie negatywne relacje, jakie zaistniały pomiędzy tymi podmiotami. Kojarzone ono było bardziej z wrogością, aniżeli z przyjaznym rozdzieleniem materii. Stąd uznano za celowe, wręcz konieczne, znalezienie nowego określenia, nowego wysłowienia relacji państwo-Kościół. Odpowiednią zasadę zawierała soborowa Konstytucja Duszpasterska o kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”.
I ta właśnie zasada została wyrażona w konkordacie w zapisie: „Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że państwo i kościół katolicki są – każde w swej dziedzinie - niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego”.
Zawarcie konkordatu było zarazem potwierdzeniem odwołania się do powszechnych zasad prawa międzynarodowego. Stwierdza się bowiem wyraźnie w dokumencie, że zarówno Stolica Apostolska, jak i państwo polskie zobowiązują się kierować powszechnymi zasadami prawa międzynarodowego, łącznie z normami dotyczącymi poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód. Co więcej, wyrażona jest wprost idea wyeliminowania wszelkich form nietolerancji i dyskryminacji z powodów religijnych.
Kolejna ważna kwestia już na samym początku wznowienia prac negocjacyjnych to ustalenie, jaki projekt będzie stanowił podstawę negocjacji. Watykan stał na stanowisku, że strony powinny pracować na podstawie projektu watykańskiego. Minister Krzysztof Skubiszewski zdecydowanie się temu sprzeciwił. Postawił jasno warunek, że to strona polska przygotuje wyjściowy projekt, który będzie podstawą prac. I tak się stało.
Podpisanie konkordatu miało miejsce w szczególnym okresie, 28 lipca 1993, kiedy w wyniku wotum nieufności w stosunku do mojego rządu rozwiązany został parlament. W tej sytuacji nie mogło dojść do ratyfikacji tej umowy międzynarodowej. Istotny zatem etap, jakim jest dla wejścia w życie podpisanej umowy międzynarodowej, ratyfikacja, został odsunięty na 5 lat ze względów politycznych.
W tym okresie jednak miało miejsce istotne wydarzenie, jakim było uchwalenie Konstytucji RP w 1997 r.
Ważne dla przyszłej ratyfikacji konkordatu były rozwiązania dotyczące relacji państwo-Kościół, zawarte w art. 25 Konstytucji RP, a zwłaszcza ust. 4 art. 25 stwierdzający wprost, że „Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem Katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy”. Ust. 4 stwarzał konstytucyjne podstawy do zawarcia umowy międzynarodowej ze Stolicą Apostolską.
Jednym z problemów dyskusyjnych była kwestia nazwy. "Konkordat" to jest szczególna nazwa własna występująca w prawie traktatowym. Nie używa się bowiem nazwy "konkordat" na określenie jakiejkolwiek umowy międzynarodowej, czy to między państwami czy między państwem a organizacją międzynarodową, a zarezerwowano ją tylko i wyłącznie dla określenia umowy zawieranej przez państwo z konkretnym podmiotem prawa międzynarodowego, jakim Stolica Apostolska. Mianem konkordatu określa się często umownie także i taką umowę zawartą pomiędzy państwem a Stolicą Apostolską, która nie nosi w swej nazwie słowa "konkordat". Pojęcia "konkordat" używamy zatem jako pojęcia w sensie szerszym, obejmującym całą kategorię umów pomiędzy Stolicą Apostolską a państwem, niezależnie od tego jaką konkretną nazwę te porozumienia noszą.
Zasady u podstaw konkordatu - nowoczesność konkordatu
Zasady leżące u podstaw konkordatu są zgodne z art. 25 Konstytucji RP.
Jedną z zasad jest zasada legalizmu – odwołanie się do porządku prawnego układających się stron, do podstawowych zasad swych systemów prawnych. Kościół - mimo że jest organizacją o zasięgu światowym – uznaje respektowanie prawa polskiego. W związku z tym poszczególne artykuły Konkordatu w większości wypadków zawierają odniesienia do tego prawa. A dotyczy to wszelkich działań Kościoła, poczynając od sprawowania kultu, a kończąc na działalności gospodarczej.
Zasada bezstronności władz publicznych. Uznano, że słowo "bezstronność" rodzi mniejsze skojarzenia ideologiczne, aniżeli słowo "neutralność" czy "świeckość". I takie sformułowanie znalazło się także w polskiej konstytucji w art. 25 ust. 2.
Kwestia nauczania religii. Nauczanie religii wykracza poza problem konkordatu, bo nauczanie religii w szkołach publicznych wprowadzono ustawą w 1990 r. W konkordacie zaś w art. 12 stwierdza się, że państwo, uznając prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci, oraz – co ważne - zasadę tolerancji, gwarantuje to prawo.
Postulaty wyznań mniejszościowych
Istotną zasadą będącą podstawą umowy międzynarodowej pomiędzy Stolicą Apostolską a Polską jest zasada pluralizmu i równości kościołów, jak i członków tych wspólnot w realizowaniu swego prawa do wolności religijnej i wolności wyznania.
Z tego też względu art. 25 ust. 4 i 5 Konstytucji należy widzieć jako swego rodzaju doprecyzowanie zasady równości wynikającej z ust. 1 art. 25 Konstytucji, a ściślej odniesienie się do tych cech, które w sytuacji różnych kościołów i związków wyznaniowych nie są identyczne i tym samym pozwalają, czy wręcz nakazują w odmienny sposób uregulować kwestie dotyczące sposobu określenia wzajemnych stosunków pomiędzy tymi wspólnotami. Stąd też ustrojodawca polski uznał za konieczne rozróżnienie tych dwóch sytuacji i ujęcie ich w dwóch odrębnych przepisach.
Art. 25 ust. 4 odnosi się tylko do sytuacji Kościoła katolickiego. I to jest zrozumiałe. Tylko w tym przypadku konstytucja wyraźnie odwołuje się do umowy międzynarodowej, w której określone zostaną stosunki między państwem a kościołem. Tylko bowiem w przypadku kościoła katolickiego istnieje odrębny podmiot międzynarodowy, jakim jest Stolica Apostolska, posiadający zdolność traktatową. I właśnie ta istotna różnica o charakterze prawnym uzasadnia uregulowanie stosunków między państwem a kościołem w formie umowy międzynarodowej. W tej sytuacji nie znajduje się żaden inny Kościół, ani związek wyznaniowy. W przypadku innych Kościołów nie ma takiej reprezentacji, która miałaby zdolność do zawierania traktatów międzynarodowych.
Ta różnica dotyczy formy aktu, nie dotyczy zaś treści, tj. katalogu praw przysługujących różnym kKściołom i związkom. Zasada równości wyrażona w ust. 1 art. 25 wymaga, aby wszelkie kwestie dotyczące zasad sprawowania kultu, gwarancji wolności religijnej i wyznaniowej, a więc te wszystkie kwestie, w których różne kościoły i związki wyznaniowe się nie różnią, ze względu na istotę swej misji, były uregulowane identycznie.
W art. 25 ust. 5 stwarza się możliwość zawierania umów, ale z uwagi na odmienność sytuacji prawnej nie umów o charakterze międzynarodowym, tylko umów wewnętrznych pomiędzy rządem polskim a przedstawicielami różnych wyznań. Zawieranie takich umów, stanowi istotną gwarancję dla innych Kościołów i związków wyznaniowych albowiem umożliwia im bezpośredni udział w negocjacjach i tym samym wywierania wpływu na kształt przyszłych regulacji ustawowych.
Przepisy konkordatowe stały się wzorcem dla przyjęcia ustaw regulujących stosunki innych wyznań w państwie polskim. Konkordat był niewątpliwie ważnym katalizatorem rozwiązań konstytucyjnych dotyczących relacji z innymi aniżeli rzymskokatolicki Kościół, Kościołami i wyznaniami.
Nominacje biskupów
Konkordat zawiera też ważne przepisy dotyczące nominacji biskupów. Kwestie nominacji regulowane są w art. 7 konkordatu. Nie ulega wątpliwości, że mianowanie biskupów należy wyłącznie do Stolicy Apostolskiej (i to jest zasada obowiązująca we wszystkich państwach). Spór stały co do tego istnieje w Chinach.
Dla nominacji biskupa diecezjalnego nie jest wymagana uprzednia zgoda czy nawet opinia władzy państwowej. Z uwagi jednak na to, że realizacja tego prawa ma miejsce na terenie konkretnego państwa, (a więc tam gdzie realizuje się władztwo innego podmiotu) przed oficjalnym ogłoszeniem nominacji podaje się nazwisko do poufnej wiadomości rządowi co jest wyraźne uregulowane w p. 4 art. 7 konkordatu stwierdzający, że Stolica Apostolska poda nazwisko kandydata na biskupa do poufnej wiadomości rządu, z zaznaczeniem, aby to powiadomienie nastąpiło możliwie wcześnie. Takie sformułowanie zakłada, że władza państwowa może wyrazić opinię co do osoby kandydata i w tym celu jest o tym dyskrecjonalnie informowana wcześniej.
Zamysł takiej konstrukcji jest oczywisty. Ma on pozwolić, w sytuacjach szczególnych, na wyrażenie ewentualnie stanowiska negatywnego wobec takiej kandydatury. Taka opinia nie jest wetem. Ostateczna decyzja należy w każdym przypadku do Stolicy Apostolskiej. Natomiast opinia służy do tego, żeby w szczególnych przypadkach jeszcze raz przemyśleć ten personalny wybór.
Niezwykle ważny jest też inny przepis konkordatu, a mianowicie ten mówiący, że biskup nie będący obywatelem Polski nie będzie należał do KEP, nie będzie też sprawował jurysdykcji w RP wyjąwszy legata papieskiego (art. 6 p. 5). Tego nie ma w umowach z innymi państwami.
I jeszcze jeden problem, ostatnio niezwykle często podnoszony, zwłaszcza w debacie politycznej i publicystyce. Można słyszeć zarzut, że "skutki przyjęcia konkordatu (...) widać najbardziej w kwestiach związanych z pedofilią", a konkretnie w tym, że Kościół nie jest zobowiązany do zgłaszania przestępstw natury moralnej organom ścigania. Jest to zarzut nieprawdziwy. Nie ma takiego wyłączenia w konkordacie.
Co więcej, istnienie konkordatu nie przeszkadzało w dokonaniu zmian w polskim prawie karnym. Znowelizowany w dniu 23 marca 2017 r. art. 240 Kodeksu karnego przewiduje odpowiedzialność karną (pozbawienie wolności do 3 lat) za nie powiadomienie organów ścigania m.in. o przestępstwach, o których mowa m.in. w art. 200 k.k. (odbycie stosunku lub innej czynności seksualnej z małoletnim poniżej lat 15). Spod tego obowiązku nie są wyłączeni duchowni. Prawny zatem, a nie tylko moralny obowiązek, jak to było do tej pory, dotyczy każdego, także duchownego. Polska jest zatem jednym z państw (nie tak znowu licznych) gdzie wprowadzony jest tzw. „mandatory reporting” w stosunku do przestępstw pedofilii. Konkordat nie zapewnia żadnych wyłączeń w tym zakresie.
Należy zatem stwierdzić, ze konkordat, jak każda umowa międzynarodowa, zawiera ramowe rozwiązania, których szczegółowa implementacja następuje w drodze ustaw. I taka też zasada została wyrażona w art. 25 ust. 4 Konstytucji RP.
Istota sprawy leży zatem nie w wypowiadaniu konkordatu, a poszukiwanie lepszych gwarancji dla realizacji modelu państwo-Kościół wynikającego zarówno z konstytucji, jak i z konkordatu. Zwłaszcza zasada współpracy dla dobra wspólnego.
Wydaje się, że warto w tym miejscu przywołać dyspozycje Traktatu Lizbońskiego zawarte w art. 2. p. 30, w którym po potwierdzeniu zasady podstawowej, iż Unia Europejska szanuje i nie narusza statusu przyznanego na mocy prawa krajowego Kościołom i stowarzyszeniom lub wspólnotom religijnym w państwach członkowskich, uznając tożsamość i szczególny wkład tych Kościołów i organizacji, Unia deklaruje prowadzenie z tymi wspólnotami otwartego, przejrzystego i regularnego dialogu.
- Rozwiązania, jakie wprowadza nasz Konkordat, są standardem w większości demokratycznych państw europejskich. Do takich standardów należą m.in. opieka duszpasterska w wojsku, służbie zdrowia i innych zakładach zamkniętych, lekcje religii w powszechnym systemie edukacji (nie ma ich tyko we Francji i Słowenii), finansowanie przez państwo szkół wyznaniowych, opieka państwa nad kościelnymi zabytkami, ulgi na cele religijne i charytatywne, zwolnienia instytucji kościelnych od podatków, a w wielu krajach możliwość odprowadzania części podatków na Kościół.
Oczywiście w przypadku źle postawionej diagnozy recepta na istniejące zło jest na tyle uproszczona co fałszywa. Jest to swoiste magiczne myślenie, że wypowiedzenie konkordatu stwarza podstawę dla likwidacji negatywnych zjawisk w kościele i w relacjach wzajemnych państwo-Kościół.
Głosów krytycznych jednak, jakie kieruje się w kontekście niewłaściwej realizacji konstytucyjnej zasady autonomii i współdziałania, nie można lekceważyć. Powinny one dawać impuls do poszukiwania odpowiedzi na dzień dzisiejszy. Ale kluczowa w tym zakresie, co podkreślam raz jeszcze, jest implementacja postanowień konkordatu. Trzeba wyraźnie te kwestie rozróżnić: treść aktu i jego implementacja. W przeciwnym wypadku to już tylko krok do uogólniających stwierdzeń. To tak jak byśmy w przypadku łamania konstytucji mówili o szkodliwości konstytucji i jej wypowiedzeniu.
Kilka zatem uwag na przyszłość:
1. Warunkiem sine qua non współistnienia tych dwóch wspólnot jest wyzwolenie się z każdego fundamentalizmu, bo każdy fundamentalizm zamyka, ogranicza.
2. Przekroczenie instrumentalnego zawłaszczania nauczania Kościoła wykorzystywanego do celów ściśle politycznych. To bowiem prowadzi do przekonania, że następuje zespolenie władzy i Kościoła.
3. Nie ulega wątpliwości, że spotkanie chrześcijaństwa ze współczesnymi sposobami myślenia musi mieć formę autentycznego dialogu. Zasadniczą kwestą jest z jednej strony to, czy Kościół potrafi temu zadaniu sprostać, z drugiej zaś – co równie ważne – czy świat współczesny jest rzeczywiście tym dialogiem zainteresowany, czy pozostanie obojętny. Ta obawa jest całkiem realna.
Te kwestie jednak nie zależą od konkordatu, ale od właściwej realizacji zasady współdziałania, wynikającej także wyraźnie z Konstytucji.
Prof. Hanna Suchocka
Warszawa, 3 marca 2023.