Życie biskupa polega na słuchaniu – mówi arcybiskup koadiutor katowicki Adrian Galbas, uczestniczący w europejskim zgromadzeniu synodalnym w Pradze. W rozmowie z KAI zwraca uwagę, że na tym spotkaniu wybrzmiewa wiele napięć, co znaczy, że nie jest ono teatralne.
Paweł Bieliński: Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia dotychczasowy przebieg europejskiego zgromadzenia synodalnego w Pradze?
Abp Adrian Galbas: Na pewno interesujące jest posłuchanie, jak proces synodalny jest odbierany w poszczególnych Kościołach w Europie. Widać, że są pewne elementy wspólne, ale jest też wiele napięć. Bardzo dobrze, że one wybrzmiały, bo to znaczy, że spotkanie nie jest teatralne. Zresztą niektóre napięcia też są wspólne. Wszystko to dla mnie układa się w rzeczywiście dobrą całość. W Kościele synodalnym chodzi właśnie o tego typu przeżycia. To słuchanie może się wydawać momentami nużące, ale jestem przekonany, że ma ono swoją wartość.
Niektórzy uważają, że w czasie zgromadzenia za mało wybrzmiewa głos osób czujących się zmarginalizowanymi w Kościele. Czy Ksiądz Arcybiskup również odnosi takie wrażenie?
Mam wręcz przeciwne wrażenie, że właściwie w każdej wypowiedzi powtarzają się wołania o to, żeby dostrzec osoby z obrzeży albo spoza wspólnoty Kościoła, czy też tych, które takimi się czują. Nawet jestem momentami zdziwiony, że ten temat zajmuje aż tak dużo miejsca. Widocznie jest on ważny. Ale wrażenia, że te sprawy są pomijane, absolutnie nie mam.
Powtarzają się też postulaty, żeby biskupi bardziej słuchali ludu Bożego.
Jest podczas zgromadzenia wiele takich momentów, w których nie mogę opanować mojego zdziwienia. Jednym z nich jest właśnie wezwanie do tego, że biskupi powinni więcej słuchać. Myślę sobie, jak to by mogło odbywać się w praktyce mojego życia i każdego innego biskupa, ponieważ zasadniczo życie biskupa polega na słuchaniu.
Codziennie do kurii przychodzą ludzie, którzy opowiadają swoje historie. I to nie są pochlebcy! Bardzo często są to rozmowy trudne i bolesne. Potem biskup jedzie na parafię i tam ma spotkania z różnymi grupami świeckich i duchownych. Dochodzą do tego jeszcze spotkania z rozmaitymi ciałami doradczym. Właściwie cały dzień upływa biskupowi na słuchaniu.
Dzieliliśmy się tym podczas rozmów w grupach. Kardynał z Barcelony i biskupi z Włoch potwierdzali: tak, my godzinami słuchamy. Gdy potem słyszę, że biskup powinien więcej słuchać, myślę sobie: kapitulacja, no bo na czym to mogłoby jeszcze polegać? Rozumiem, że jest w tym też wezwanie do uważności w słuchaniu i przyjmuję to bardzo osobiście.
Ale wydaje mi się, że niektóre z postulatów i opinii są formułowane zbyt ogólnie i przez to mogą być nawet bolesne.