W chłodny styczniowy wieczór w jednej chwili grupa mieszkańców parafii św. Maksymiliana w bielskich Aleksandrowicach znalazła się w upalnym Santa Cruz w Boliwii. Co więcej, ze wzruszeniem po raz pierwszy patrzyli na zaciekawione nimi buzie "swoich" dzieci i mogli posłuchać niespodzianki, którą dla nich przygotowały.
Seraftka s. Bonawentura Barcik, rodem z Łękawicy, od dziewięciu lat pracuje na misjach w Boliwii. Tu razem z czterema siostrami z Polski opiekuje się - obecnie - 47 dziećmi w Hogar de la Esperanza - Domu Nadziei. Więcej o boliwijskiej misji sióstr serafitek można przeczytać w tekście Ty mi to powtórz, opublikowanym w "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 42/2022.
Kilka lat temu, dzięki zaangażowaniu parafian z konkatedry Narodzenia NMP w Żywcu i serafitki s. Anety Laszczak, tamtejsi parafianie zaangażowali się w adopcję serca maluchów z Boliwii. Co jakiś czas spotykają się wszyscy w przyparafialnej kawiarence "Przystań" i kontaktują z nimi za pośrednictwem komunikatorów internetowych i kamerki. Ostatnie takie spotkanie odbyło się w 12 stycznia br. A zaraz po nim w podobnym wydarzeniu po raz pierwszy uczestniczyli mieszkańcy bielskiej parafii św. Maksymiliana.
Siostra Bonawentura Barcik od 2014 r. pracuje w boliwijskim Santa Cruz.W Niedzielę Misyjną, w październiku ubiegłego roku na zaproszenie parafii i grupy misyjnej, którą od niedawna z ogromnym zapałem tworzą młodzi parafianie z Mariolą Pysno na czele, siostra Aneta przyjechała do Bielska i opowiedziała o tym, jak każdy z nas może wesprzeć mieszkańców krajów misyjnych i pracujących wśród nich misjonarzy. Nie mogło więc i zabraknąć opowieści o boliwijskim Domu Nadziei. Decyzja parafian była błyskawiczna - chcą wziąć w adopcję serca cały dom w Santa Cruz - pomagać modlitewnie i finansowo placówce.
Siostry Bonawentura i Aneta, już wcześniej, razem z parafianami z Żywca postanowiły, że spróbują wykorzystać internet do regularnych wirtualnych spotkań dzieci i ich polskich rodziców. Pomysł był strzałem w dziesiątkę. Każdy rodzic ze wzruszeniem spotyka się ze swoim dzieckiem, może je zobaczyć i ma szansę na chwilkę rozmowy. - Zawsze pada to gorące zapewnienie, że kocha i prosi, żeby jego dziecko było grzeczne - uśmiecha się s. Aneta.
Siostra Aneta Laszczak z rodzcami adopcyjnymi boliwijskich dzieci w Aleksandrowicach.Ten pomysł siostry postanowiły kontynuować w Bielsku. W oczekiwaniu na rodziców, w kawiarence "Emaus" siostra Aneta i wspierający pomocników misyjnych ks. Wojciech Grzegorzek, dziś wikary w Bujakowie, przygotowali komputer, kamerkę, łącze internetowe, a młodzi z koła wolontariatu misyjnego z Mariolą i Dominiką Niemczyk, szefową kawiarenki - poczęstunek. Rodzice nie zawiedli. Razem wpatrywali się w ekran, na którym punktualnie o 18 (w Santa Cruz była 13) pojawiła się twarz siostry Bonawentury i maluszków zaciekawionych obrazem grupki siedzącej po drugiej stronie łącza.
Widok z kamerki w Santa Cruz, jaki mieli pomocnicy misji w Aleksandrowicach.Były wzajemne powitania, krótka relacja bielszczan, którzy opowiadali kim są i... niespodzianki. Najpierw dzieci mogły posłuchać polskiej kolędy, a w zamian najpierw zaśpiewały... po polsku: "Taki duży, taki mały może świętym być", a potem boliwijską świąteczną piosenkę. W odpowiedzi popłynęły kolejne polskie kolędy. Po pożegnaniu rodzice uczestniczyli we Mszy św. sprawowanej w kaplicy Bożego Miłosierdzia przez ks. Wojciecha, a następnie ponownie spotkali się w kawiarence, gdzie obejrzeli - już z nagrania - jasełka w wykonaniu dzieci z Domu Nadziei.
Rodzice adopcyjni z Aleksandrowic podczas telemostu z Boliwią.- W Żywcu po dwoje rodziców adopcyjnych ma po jednym dziecku. Natomiast w związku z tym, że z biegiem czasu dostrzegłyśmy z siostrami z Boliwii, iż pojawiają się nowe trudności: dzieci są przenoszone, trafiają do wujków, czasem jednak znów powracają do domu, postanowiłyśmy, że adopcja będzie wglądała nieco inaczej. Po prostu rodzice obejmują swoim wsparciem cały dom, a tym samym każde przebywające w nim aktualnie dziecko otrzymuje pomoc - tłumaczy s. Aneta.
W Bielsku-Białej na razie adopcji podjęło się dwanaścioro rodziców i - jak "rodzic" trzynasty -16-osobowa wspólnota wolontariuszy misyjnych. Oczywiście zachęcają do swojego grona kolejnych.