„Był przekonany, że po rezygnacji Bóg da mu najwyżej rok. Nikt chyba nie doznał większego zdziwienia niż on sam, gdy okazało się, że ten «jeszcze jeden rok to sporo lat»” – tak o Benedykcie XVI mówi jego wieloletni sekretarz abp Georg Gänswein. Podkreśla, że zmarły papież zawsze mocno ufał w pomoc Boga i był przekonany, że Najwyższy da mu dary, których mu brakowało, a których w danym momencie swego życia i posługi potrzebował.
Abp Gänswein mówi o tym w wywiadzie dla watykańskiego oddziału EWTN, którego udzielił nieco ponad miesiąc przed śmiercią Papieża Seniora. Wspomina tam, że duchowym i intelektualnym testamentem Benedykta XVI pozostaje trylogia poświęcona Jezusowi z Nazaretu. „Ta książka stanowi formę głoszenia wiary. Dla niego to było najważniejsze: chciał umacniać ludzi w wierze, prowadzić ich do wiary i otwierać drzwi do wiary w Jezusa” – mówi papieski sekretarz, wyznając, że sam czytał wspomnianą książkę wielokrotnie.
Przeczytaj też: Szybka beatyfikacja możliwa również w przypadku Benedykta XVI?
Był przekonany, że po rezygnacji Bóg da mu najwyżej rok
„Wbrew temu, co myślał, dożył sędziwego wieku. Był przekonany, że po rezygnacji z urzędu dobry Bóg da mu najwyżej rok. Nikt chyba nie doznał większego zdziwienia niż on sam, gdy okazało się, że ten «jeszcze jeden rok to sporo lat» – wspomina wieloletni sekretarz Benedykta XVI. – Pod koniec był już oczywiście bardzo słaby fizycznie, bardzo wątły, ale, dzięki Bogu, jego umysł pozostał jasny jak nigdy. Bolało go to, że jego głos stawał się coraz cichszy i słabszy. Całe swoje życie uzależnił od używania głosu, a to narzędzie słowa stopniowo tracił. Ale jego umysł był zawsze jasny, był spokojny, opanowany, a my – którzy przebywaliśmy zawsze wokół niego, którzy żyliśmy z nim - czuliśmy, że jest na dobrej drodze i że ta droga ma swój koniec. On miał ten koniec w zasięgu wzroku. Nigdy nie mówił o strachu przed śmiercią. Zawsze mówił o Panu, o swojej nadziei, że kiedy w końcu stanie przed Nim, On okaże mu łagodność i miłosierdzie, znając oczywiście jego słabości i jego grzechy, jego życie. Ale dodał też, że Bóg jest większy od naszego serca. “
Żegnamy Benedykta XVI - teksty, analizy, zdjęcia
Sekretarz Benedykta XVI wspomina, że musiał się on uczyć bycia papieżem, ale we wszystkim, co spotykało go w życiu pozostawał otwarty na wolę Boga, choć po ludzku wiele go to kosztowało. Abp Gänswein podkreśla, że do końca życia dla papieża czas modlitwy był święty. Gdy został wybrany na Stolicę Piotrową, i nastąpił nawał obowiązków, organizującemu jego życie sekretarzowi powiedział: „Najważniejsze jest to, że Bóg zawsze ma być na pierwszym miejscu. Najpierw musimy szukać Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie dane dodatkowo”. I tej prawdy się trzymali w codziennym życiu. Abp Gänswein wspomina Benedykta XVI jako bardzo pokornego i spełnionego człowieka. Nawiązując do okrzyku „Santo subito” z pogrzebu Jana Pawła II, mówi o zmarłym papieżu: „Wierzę, że wszystko pójdzie w tym kierunku”
Im bardziej go obrażano, tym stawał się cichszy i uboższy w słowa
„To, co zawsze mi imponowało, a nawet zaskakiwało, to jego łagodność: jak bardzo pozostawał pogodny i opanowany, nawet w sytuacjach, które były bardzo wyczerpujące, bardzo wymagające, a czasami nawet bardzo smutne z ludzkiego punktu widzenia. Nigdy nie tracił opanowania; nigdy nie tracił temperamentu. Wręcz przeciwnie: im bardziej go obrażano, tym stawał się cichszy i uboższy w słowa. Ale to miało bardzo dobry i dobroczynny wpływ na ludzi, którzy go otaczali – wspomina abp Gänswein. – Nie był jednak w ogóle przyzwyczajony do dużych tłumów. Oczywiście, jako profesor potrafił przemawiać przed nawet bardzo dużą publicznością studentów. Ale to był on jako profesor przemawiający do studentów. Później, jako papież, te wszystkie spotkania z ludźmi z różnych krajów, ich radość i entuzjazm, stanowiły oczywiście zupełnie inne doświadczenie. Musiał się do tego przyzwyczaić i nie było mu łatwo znaleźć właściwą drogę. Ale nie pozwolił, by jakiś medialny trener mówił mu, co ma robić: po prostu i naturalnie podjął się tego zadania i w końcu wrósł w nie.“
Przeczytaj też: Ratzinger to współczesny Augustyn - rozmowa z Peterem Seewaldem