Kloszard zabarykadował się w przymierzalni, bo nie miał czym zapłacić za ciepłe ubrania. Właścicielka sklepu mu je podarowała, w dodatku udało się odnaleźć rodziców, którzy go szukali...
Historia, jaka wydarzyła się w lombardzkim mieście Monza, obiegła już włoskie media, które obwołały ją „cudem bożonarodzeniowym”. „Taka sytuacja zdarza się zwykle w filmach świątecznych, ale tym razem rzeczywistość przerosła fikcję” – pisze mediolański „Il Fatto Quotidiano”.
W miniony poniedziałek ekspedientka jednego ze sklepów w mieście wezwała policję, bo w przymierzalni zabarykadował się mężczyzna. Bezdomny wszedł do kabiny, żeby przymierzyć ubrania, ale potem odmówił wyjścia z niej, bo nie miał pieniędzy, żeby zapłacić. Centrum operacyjne komendy rejonowej policji w Monzy i Brianzy, po odebraniu alarmu, wysłało na miejsce radiowóz. „Po przybyciu do sklepu policjanci natychmiast zidentyfikowali mężczyznę – był to 38-letni bezdomny pochodzenia francuskiego, który od jakiegoś czasu błąkał się po ulicach stolicy prowincji” – relacjonuje IFQ.
Bezdomny zeznał, że chciał przymierzyć ciepłe ubrania (puchową kurtkę i ocieplane spodnie), ale nie mogąc sobie na nie pozwolić, zamknął się w przymierzalni. Wzruszona tą opowieścią sprzedawczyni postanowiła podarować mu te ubrania, rezygnując ze 150 euro zarobku. To właśnie dzięki temu gestowi trafiła do social mediów.
„Ale ta opowieść nie kończy się tutaj” – dodają dziennikarze mediolańskiego dziennika. Kiedy mężczyzn został zabrany do komisariatu, w bazie danych międzynarodowych odnaleziono, że w październiku został on zgłoszony jako zaginiony. Uruchomiono natychmiast odpowiednie procedury i policjanci skontaktowali się z konsulatem francuskim w Mediolanie. Uzyskali stamtąd potwierdzenie, że zaginięcie 38-letniego mężczyzny zgłosili jego krewni i że leczył się on na depresję. „W najbliższych dniach jego rodzice przyjadą do Monzy, by zabrać mężczyznę do domu i przeżyć w spokoju święta z odnalezionym synem” – kończy IFQ.