Na fakt Bożego narodzenia, dzięki św. Mateuszowi, możemy spojrzeć od strony Maryi i od strony Józefa. Maryja, jak podaje ewangelista, stała się „brzemienną za sprawą Ducha Świętego”.
Na potwierdzenie tego Józef usłyszał od anioła we śnie: „...z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus”. Czy można wyobrazić sobie większą karierę dla kobiety? Opowiadał Albino Luciani, późniejszy papież Jan Paweł I: „Któregoś dnia dziewczynka z piątej klasy zakłopotała mnie pytaniem: »Czy to sprawiedliwe, że Jezus ustanowił siedem sakramentów, a tylko sześć udostępnił kobietom?«. Chodziło jej oczywiście o święcenia kapłańskie, do których od zawsze dopuszczano tylko mężczyzn. Rozejrzałem się i rzekłem: »W tej klasie widzę chłopców i dziewczynki. Chłopcy mogą spytać, czy któryś z mężczyzn na świecie jest ojcem Jezusa«. Odpowiedź brzmi: »Nie, bo św. Józef był tylko domniemanym ojcem«. Zwróciłem się do dziewcząt: »Możecie powiedzieć, że jedna z was kobiet jest matką Jezusa?«. Odpowiedź: »Tak«. A ja na to: »Dobrze mówicie, ale uważajcie. Jeśli żadna kobieta nie jest papieżycą, biskupką ani kapłanką, to jest to tysiąckroć zrekompensowane Bożym macierzyństwem, które niedościgle zaszczyca kobietę i macierzyństwo«”. Perfekcja stworzenia jako stworzenia realizuje się w kobiecie, nie w mężczyźnie.
Jaką rolę spełnia w tej Ewangelii św. Józef? W judaizmie I wieku obowiązkiem pana młodego było przygotowanie miejsca zamieszkania dla oblubienicy, zanim zabrał ją do siebie. Dlatego Józef i Maryja, Matka Jezusa, byli sobie „poślubieni” przez jakiś czas, zanim „zamieszkali razem” jako mąż i żona. Współczesny badacz żydowski Shmuel Safri wyjaśnia: „Oblubieniec wyruszał, aby przyjąć oblubienicę i zabrać ją do swojego domu; zasadniczo ceremonia zaślubin była wprowadzeniem oblubienicy przez oblubieńca do jego domu”. W skierowanych później do uczniów słowach Jezusa o przygotowaniu „miejsca” w „domu Ojca” (J 14,2-3) widzimy tegoż Jezusa jako prawdziwego Oblubieńca ludzi. Wygląda na to, że podczas ostatniej wieczerzy Jezus wyjaśniał swoje zbliżające się odejście w bardzo żydowski sposób. On i Jego uczniowie celebrują ucztę weselną nowego przymierza, lecz musi ich zostawić na jakiś czas, by przygotować wieczne „miejsce”, do którego kiedyś wprowadzi swoją oblubienicę, aby przebywała z Nim na zawsze. Powtórne przyjście Jezusa na końcu czasów będzie oznaczało nie tylko sąd nad żywymi i umarłymi (jak wyznajemy w Credo), ale i poprowadzenie swej oblubienicy do siebie, aby zamieszkała w miejscu, które przygotował dla niej w niebie. Najważniejszą chwilą starożytnych wesel żydowskich było powitanie oblubieńca, który przybywał, aby zabrać do siebie oblubienicę. O tym Jezus mówił w przypowieści o pannach oczekujących przy mieszkaniu oblubienicy na jej męża, zalecając im czuwanie, bo przyjdzie w nocy. Nadejście oblubieńca w środku nocy odnosi się do niespodziewanego nadejścia Mesjasza w Betlejem, a także na końcu czasów. Oblubieńcem jest Chrystus, oblubienicą – Kościół, ich zaślubiny dokonują się w tym życiu, ale wieczne wesele będzie w przyszłej chwale zmartwychwstania. Cała historia ludzkości zmierza ku uczcie weselnej Boskiego Baranka. Teraz lepiej można zrozumieć Boże wezwanie skierowane do Józefa: „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”. •