Mieszkańcy Libanu mają coraz mniejsze możliwości decydowania o własnym losie – tak sytuację w tym bliskowschodnim kraju podsumowuje ks. Abdo Raad. Kapłan zauważa, że tamtejszy kryzys jest głębszy z dnia na dzień. W państwie świętującym niedawno, 22 listopada, swój dzień niepodległości po ostatnich wyborach po raz kolejny w ciągu najnowszej historii nie zdołano uformować skutecznego rządu, a parlament nie znalazł do tej pory prezydenta. Równocześnie Liban pozostaje w ekonomicznej zapaści.
Ks. Raad zwrócił uwagę na rosnącą liczbę samobójstw, walk ulicznych, przypadków handlu narkotykami czy ludzi uciekających z kraju przez morze w bardzo ryzykownych warunkach, co potrafi się kończyć ich śmiercią. Inflacja osiąga olbrzymie poziomy, a instytucje państwowe charakteryzuje bezruch. Kościół, jak wskazuje kapłan, nie może tutaj zdziałać wiele, bo nie ma ekonomicznie odpowiednich środków oraz systemu – może jedynie łagodzić ból ran libańskiego narodu.
Ks. Raad: kraj popada w ciemność
„Tak naprawdę to, co się dzieje, to ciemność. Mamy tutaj kraj, który spada w mrok, w ciemność we wszystkich znaczeniach, przede wszystkim ciemność serca, duszy, rozpaczy. Kiedy wiemy, że prawie każda rzecz jest uzależniona od korupcji… Korupcja to mrok przynoszący zawsze kolejny mrok. Niestety, nasi rządzący w Libanie przez lata i lata źle administrowali. Jeśli nie chcemy powiedzieć, iż okradli i zabili naród, to trzeba co najmniej rzec, że we wszystkim ponieśli klęskę. Np. po wydaniu 40 mld dolarów na produkcję prądu przez ostatnie 23 lata, dziś nie ma żadnej energii. W Bejrucie, w stolicy otrzymujemy ją oficjalnie zaledwie przez 2 godziny dziennie. A więc można sobie wyobrazić, co się dzieje w obozach dla uchodźców oraz w innych rejonach Libanu – mówi ks. Raad. – Taka porażka płynie oczywiście z korupcji, ponieważ widzimy, że rządzący i biznesmeni w kraju posiadają miliardy [dolarów], a ludowi brakuje nawet chleba. Oczywiście, iż to korupcja. To nie jest wola Boża, ani wola ludzi dobrej woli (…). Ponadto, mówiąc politycznie, żyjemy teraz w kraju bez rządu, bez prezydenta, gdzie milicje odzyskują swoje wpływy, ponieważ samoobronę [różnych grup] znów postrzega się jako wartość (…). A ludzie rzeczywiście umierają z powodu chorób, gdyż nie ma lekarstw.“