Od marca Diecezjalny Dom Pielgrzyma św. Józefa w Andrychowie stał się rodzinnym domem dla uciekających przed wojną w Ukrainie kilkudziesięciu kobiet i ich dzieci. Stały się częścią parafii św. Stanisława, przeżywając z nią jej codzienność. Poprosiły też księży o listopadową modlitwę za ich zmarłych.
W Diecezjalnym Domu Pielgrzyma św. Józefa, wybudowanym przy kościele św. Stanisława w Andrychowie, mieszka dziś ok. 60 Ukrainek i ich dzieci. Zapragnęły włączyć w listopadową modlitwę swoich zmarłych i poległych na wojnie z Rosją, spoczywających w ukraińskiej ziemi.
Razem z młodymi oazowiczami spotkały się w kaplicy domu na Mszy św. odprawionej w tej intencji. Przy ołtarzu stanęli: o. Ryszard Stolarczyk - karmelita, który od lat 80. XX w. współtworzył misję karmelitańską w Kijowie i Lwowie, ks. proboszcz Jan Figura - gospodarz miejsca oraz diakon Michał Juraszczyk, przebywający w Andrychowie na praktyce duszpasterskiej.
Ukrainki włączyły się w przygotowanie liturgii słowa w swoim języku, a także modlitwę za zmarłych - przy ołtarzu odczytały przygotowaną przez siebie listę imion kilkudziesięciu najbliższych im zmarłych, w tym także żołnierzy, którzy od 2014 r. zginęli w czasie walk z Rosją.
O. Ryszard Stolarczyk, ks. Jan Figura i dk. Michał Juraszczyk przy ołtarzu w czasie Mszy św. za bliskich zmarłych Ukrainek, mieszkających w parafii.- Nasi goście z Ukrainy są już z nami długo - i w parafii, i w mieście. Przyglądają się naszej codzienności, zauważyły jak wyglądają u nas pierwsze listopadowe dni, kiedy szczególnie pamiętamy o zmarłych - mówi ks. Figura.
Nieprzypadkowo Mszy św. przewodniczył o. Ryszard. Od razu przyjął zaproszenie ks. Figury. Doskonale zna języki ukraiński, rosyjski, a także kulturę i zwyczaje narodów za naszą wschodnią granicą. Powołanie do duszpasterzowania na tych ziemiach odkrył na początku swojego życia zakonnego, w 1983 r. Podkreśla, że nauka języka to najprostsza rzecz w pracy misyjnej. Dużo trudniejsze jest poznanie i zrozumienie kultury innych narodów. Placówki karmelitańskie współtworzył w Kijowie i Lwowie. Dziś mieszka i posługuje w klasztorze w Wadowicach, a także wśród przebywających w wadowickim więzieniu obcokrajowców.
Andrychowscy oazowicze i goście z Ukrainy w kaplicy św. Józefa na Mszy św. za zmarłych i poległych.- W kazaniu mówiłem o dramacie doświadczenia grzechu, chorób, przemijania, egoizmu i o pomocy, z jaką przychodzi nam w tej sytuacji Bóg - o chrzcie, zadatku życia wiecznego, pokarmie, jakim jest Eucharystia - tłumaczy o. Ryszard. - Mówiłem o sile zmartwychwstania, o pamięci. Chrześcijanie ze wschodu po Wielkanocy idą na cmentarze, pozdrawiając się słowami: "Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!" i te słowa trzeba powiedzieć też zmarłym. Oni z utęsknieniem czekają na naszą pomoc i tę radosną nowinę, że On już zwyciężył! - relacjonował zakonnik.
Większość andrychowskich Ukrainek należy do Kościoła prawosławnego. O.jciecRyszard tłumaczył im poszczególne części liturgii łacińskiej, podkreślając jednocześnie, że prawda o zmartwychwstaniu Jezusa jest tym, co nas łączy i dodaje sił w najtrudniejszych chwilach.
Dziś w andrychowskim domu mieszka około 60 osób. Część od prawie ośmiu miesięcy, część już wróciła do swoich domów, ale inne przybyły, uciekając przed kolejnymi falami ostrzałów. Doskonale zorganizowały swoją codzienność. Pisaliśmy o tym w tekście "Z jiżakiem u św. Józefa" - TUTAJ.
Większość znalazła pracę, pozostałe opiekują się gromadką ok. 30 dzieci. Wspólne przygotowują posiłki dla wszystkich mieszkańców domu. Są w stałym kontakcie z Marzeną Falisz, która została koordynatorką pomocy dla nich z ramienia parafii, a - jak same mówią - jest dla nich jak najbliższy członek rodziny i przyjaciółka.
Andrychowscy oazowicze i goście z Ukrainy w kaplicy św. Józefa na Mszy św. za zmarłych i poległych.- Nasi goście z troską myślą o tych osobach, które już wyjechały - dodaje proboszcz. - Mają z nimi kontakt. Od nich wiemy, że wielu mieszkańców Ukrainy dotkliwie doświadcza braku energii, ogrzewania, wody. Spodziewamy się, że część będzie chciała wrócić i ten czas przeczekać w Polsce. Na razie dzięki zaangażowaniu parafian i władz wciąż możemy im zapewnić pomoc i mamy nadzieję, że tak będzie dalej - podkreśla.