„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Jest w tym retorycznym pytaniu Jezusa przejmujący do szpiku kości smutek.
1. „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Jest w tym retorycznym pytaniu Jezusa przejmujący do szpiku kości smutek. Poruszający jest ten niepokój wszechmogącego Boga o nas, o mnie, także o Kościół. Chodzi bowiem zarówno o wiarę w świecie, jak i o moją wiarę. Bóg może wszystko, a jednak nie chce zmuszać nas do wiary. Bóg może przekonywać, pociągać, wzywać, ale to do nas należy wybór za Nim lub przeciw Niemu. Kiedy Pan przyjdzie po mnie w chwili śmierci, czy odnajdzie w moim sercu żywą wiarę, czy zastanie mnie oczekującego?
2. W świecie trwa zacięta walka o wiarę w sercach ludzi. Zawsze tak było, ale dziś ta walka przybiera na sile. Dziś front tej odwiecznej bitwy nie przebiega tylko między Kościołem a światem. Ona trwa także w samym Kościele, dotyczy biskupów, prezbiterów i świeckich. Co jest warunkiem odnowy Kościoła? Co warunkiem jego przetrwania? Synodalność czy wiara? Owszem, nie trzeba tych spraw przeciwstawiać, ale bez wątpienia pierwsza w Kościele musi być wiara. A wiara rodzi się ze słuchania Boga, czyli z modlitwy, z uznania Jego pierwszeństwa. Bo jeśli we wspólnocie wiary Bóg nie jest pierwszy, to wszelkie ludzkie działania na rzecz jej odnowy nie mają sensu. Przykład niemieckiej Drogi Synodalnej pokazuje boleśnie, do czego prowadzi słuchanie ludzi bardziej niż Boga. Na naszych oczach powstaje Kościół zgodny z duchem czasu, który ma coraz mniej wspólnego z Kościołem Chrystusowym. Pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie?” nabiera nowego dramatyzmu. Czy znajdzie wiarę w swoim Kościele?
3. Pierwsze czytanie ukazuje bitwę Izraelitów z Amalekitami. Jej wynik uzależniony jest od modlitwy Mojżesza. Zwycięstwo, o które chodzi wierzącym, zależy ostatecznie tylko od Boga. To, czy wiara przetrwa starcie z jej współczesnymi wrogami, zależy od tego, czy będziemy ludźmi modlitwy, czyli szukającymi ratunku w Nim, a nie próbującymi sami rozwiązać wszelkie trudności. Także moja wiara zależy od tego, czy będę się modlił. Takie jest fundamentalne przesłanie dzisiejszej liturgii słowa. W modlitwie nie chodzi o informowanie Boga o tym, co nas męczy. On to wie. W modlitwie chodzi o zaufanie, o uznanie Jego priorytetu, o wiarę. Przykład wdowy, która uparcie zawracała głowę sędziemu, jest wezwaniem do wytrwałości w modlitwie. Nie wolno rezygnować z wołania do Pana o ratunek, zwłaszcza wtedy, gdy nie widzimy owoców naszej modlitwy i zaczynamy wątpić w Jego dobroć. Tylko On może nam pomóc w konfrontacji ze współczesną niewiarą. Jeśli ręce Mojżesza wzniesione do modlitwy zaczynają opadać, zło rośnie w siłę i zdaje się zwyciężać. Mamy wołać do Boga dniem i nocą. Dniem, czyli wtedy, gdy jest jasno w sercu. Nocą – czyli również wtedy, gdy w świecie i w sercach panują ciemności. Cierpliwością osiągniesz wszystko.