Czy nie każdy z nas chciałby, aby na modlitwie było dobrze, spokojnie, bezpiecznie, tak ciepło na sercu? Czy nie każdemu z nas zdarzyło się, że zmęczeni, zaaferowani życiem nie mieliśmy ochoty na jeszcze chwilę modlitwy danego dnia? Czy w związku z tym grzeszymy? Czy to coś złego? Na te i inne pytania odpowiada ojciec Piotr Kropisz SJ.
Duchowe strapienia i pocieszenia
„Różni święci, różne szkoły duchowości inaczej opisują zjawisko trudności na modlitwie – mówił o. Piotr Kropisz SJ. – Św. Ignacy z Loyoli będzie mówił o duchowych pocieszeniach i duchowych strapieniach. To jest takie nazewnictwo, którego ja używam i te kategorie, o których myślę. Chodzi o to, że w różnych momentach naszego życia, nawet czasami bywa tak, że w różnych momentach danego dnia, jesteśmy rozpaleni miłością ku Panu Bogu. Chętnie się modlimy, dobrze nam z Nim jest. Czasami zaś jest tak, że to wszystko jest takie mozolne, trudne, jakby Pan Bóg nie słyszał, jakbyśmy my byli jacyś tacy jałowy i nijacy. Bywa jedno i drugie. I prawdopodobnie ci z Was, którzy obserwują siebie, doskonale wiedzą, że są takie momenty. Czasami to coś, co zewnętrznie pomaga mi być w takim stanie duchowego pocieszenia, to są rekolekcje, jakaś ważna modlitwa, coś, co sprawia, że moje serce jest rozpalone. Wydaje się, że choćby było trudno, to z Panem Bogiem dam radę. Uda się. Czasami bywa tak, że jest tak mozolnie i nijak. I ja bym chętnie zrezygnował z tej modlitwy, mówię jak do ściany i nie wiem, co tam się z tym Panem Bogiem stało, może tam przysnął, albo nie wiadomo co, gdzieś się odwrócił”.
Szczególny czas
„Ważne jest to, żeby przyjąć, że jedno i drugie zdarza nam się w życiu i tak jest OK, i tak jest dobrze, tak jest naturalnie, tak mamy wszyscy. Nie jest naszym celem, żeby cały czas żyć tym duchowym pocieszeniem. Żeby zawsze było miło, przyjemnie, sympatycznie, blisko. Czuję Pana Boga. Czasami będzie tak, ale to jest jakaś łaska. To jest jakiś szczególny czas, który nie zawsze będzie naszą rzeczywistością. On jest zresztą bardzo charakterystyczny dla osób, które się właśnie nawróciły. W pierwszych etapach po nawróceniu często tak jest, ale później okazuje się, że coraz więcej jest posuchy, coraz więcej jest pustyni, coraz więcej jest doświadczenia bycia z Panem Bogiem, gdzie wierzę, że On jest, ale jakbym nie czuł tak bieżąco Go dziś, teraz. Tak też jest dobrze. I tak właśnie jest w naszym życiu duchowym. Są górki i doły. I znowu górka, i znowu dół. Mam być w tym mądrzy, jeśli w ogóle pozwolimy sobie na to. To tak pulsuje, tak się zmienia, a my pozwalamy sobie na to, żeby ten rytm życia duchowego był ustalany przez samego Pana Boga, żeby to On mi dawał czas szczególnej łaski. Ten czas, kiedy mam dużo tych duchowych słodyczy i kiedy pozwolę sobie na to, że to jest mi zabrane, bo prawdopodobnie to dla mnie będzie lepsze w jednym i drugim stanie tego duchowego pocieszenia, rozpalenia i tego duchowego strapienia, trudności, ciemności”.
Dajmy się prowadzić Panu Bogu
„Dobrze, jeśli będziemy pamiętali. To jest jeden z dwóch stanów i on się zmieni. Czyli jeśli ktoś jest w tym duchowym strapieniu, jest trudno, mozolnie, to niech pamięta, że to tak nie będzie do końca życia. Przyjdzie czas, kiedy Pan Bóg da moment, kiedy da się nam odczuć. Nie chcę panikować, nie chcę robić jakichś gwałtownych ruchów. Po prostu tak jest. Ale też wtedy, kiedy jestem taki rozpalony, kiedy wydaje się, że łatwo na modlitwie i chciałbym w pokorze pamiętać o tym, to teraz mam taki szczególny czas, ale kiedyś będzie trudniejszy. Chcę się przygotowywać na tamten czas, muszę zbierać takie duchowe dary, wręcz zapisać sobie jedno czy drugie, co przyda mi się w czasie, który będzie trudniejszy. Wtedy bardzo łatwo pomyśleć: „to już ja potrafię, już umiem. Już wiem, jak z Panem Bogiem się spotykać”. Może dobrze, niech coś takiego się dzieje, ale cały czas z pokorą i pamięcią o tym. Jedno i drugie się pojawia i z jednego, i drugiego mogę wyciągnąć jakąś lekcję”.
Zobacz więcej: