Ręka tych, którzy prowadzą nas do Jezusa, jest pierwszym narzędziem, którego Bóg używa, abyśmy się do Niego zbliżyli i zechcieli Go poznać. I może to być ręka rodzica, nauczyciela, przyjaciela, a czasem zupełnie przypadkowej osoby.
Ręka tych, którzy prowadzą nas do Jezusa, jest pierwszym narzędziem, którego Bóg używa, abyśmy się do Niego zbliżyli i zechcieli Go poznać. I może to być ręka rodzica, nauczyciela, przyjaciela, a czasem zupełnie przypadkowej osoby. Wszyscy oni mogą w naszym życiu odegrać taką rolę, jaką Filip spełnił wobec dzisiejszego patrona, Bartłomieja Apostoła, towarzysząc mu pewnego razu nad Jordanem. Całą scenkę zapisał i to w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii św. Jan, nazywając Bartłomieja - Natanaelem i jest to jeden z zaledwie dwóch ustępów Nowego Testamentu, w którym o Bartłomieju/Natanaelu dowiadujemy się czegoś więcej. Oto Filip świeżo po tym, jak sam poznał Jezusa i został przez Niego powołany, mówi z przejęciem: "Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy - Jezusa, syna Józefa z Nazaretu". Bartłomiej widząc zapał towarzysza odpowiada mu bez cienia złośliwości, za to z wyraźnie wyczuwalną nutą dystansu: "Czyż może być co dobrego z Nazaretu?". I w tym momencie ta rozmowa mogła już się zasadniczo zakończyć, a Pan Bóg szukałby innej drogi zwrócenia na siebie uwagi Bartłomieja, ale Filip postanowił nie ustępować. Zamiast jednak tłumaczyć przyjacielowi, że ten tkwi w błędzie i nawracać go na siłę, po prostu mówi: "Chodź i zobacz!". Mistrzostwo świata w ewangelizowaniu. Raz, że nie prowadzi ono do nas samych tylko do Boga. Dwa, że opiera się na świadectwie konkretnego działania. I trzy, że jego owocem jest świętość. Tak dzisiejszego patrona, Bartłomieja Apostoła, jak i samego Filipa.