Jak czytamy u św. Łukasza, Jezus uwolnił dzisiejszą patronkę od siedmiu złych duchów.
Jak czytamy u św. Łukasza, Jezus uwolnił dzisiejszą patronkę od siedmiu złych duchów. Wyobraźnia od razu podpowiada nam tutaj, związek owych duchów z siedmioma grzechami głównymi, spośród których jeden – nieczystość – zawsze zwraca naszą szczególną uwagę. A gdy jeszcze dodamy do tego znaną nam z kart Ewangelii anonimową jawnogrzesznicę, która swoimi łzami obmywała Jezusowi nogi wycierając je włosami, w naszej głowie może powstać tylko jeden obraz – Marii Magdaleny nawróconej cudzołożnicy. Tymczasem taka interpretacja więcej mówi nam o nas, niż o niej. Bo przecież uwolnienie od aż siedmiu złych duchów, to uwolnienie od całego zła, które zagościło w jej życiu, jakiekolwiek by ono nie było. I to powód do wdzięczności, a nie grzebania w czyjejś przeszłości. I Maria Magdalena doskonale to rozumiała, dlatego ukochała Chrystusa najbardziej na świecie. Tak bardzo, że nie bała się stać pod Jego krzyżem, nie lękała się towarzyszyć Mu w umieraniu i dosłownie wyrywała się służyć Jego martwemu ciału zaraz, jak tylko było to możliwe: wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno. I ta wielka siła wdzięcznej miłości, która wypełniała Marię Magdalenę została nagrodzona. Nie tylko wyniesieniem do chwały ołtarzy przez Kościół, ale dużo wcześniej, gdy jako pierwsza zaniosła uczniom wiadomość o tym, że Jezus żyje. Że miłość zwyciężyła i nadal zwycięża wszystko.