Oto przed oddziałami wojska stoi niepozorny człowiek. Jego habit kapucyna mocno kontrastuje z ich zbrojami.
Oto przed oddziałami wojska stoi niepozorny człowiek. Jego habit kapucyna mocno kontrastuje z ich zbrojami. Krzyż w jego ręku wydaje się niepozorny wobec wszelkiej białej broni, którą dzierżą żołnierze. A jednak ci zaprawieni w bojach ludzie słuchają z uwagą tego, co mówi im zakonnik. Ba, reagują emocjonalnie niemal na każde jego słowo. A gdy skończy rozstępują się przed nim, by zrobić mu miejsce. W końcu za moment dojdzie do bitwy o Białogród, dawną siedzibę królów Węgier, która od niemal 60 lat znajduje się pod panowaniem Turków. Jest rok 1601. Złota era tureckiej dominacji w Europie, która jest w tamtym czasie bezsilna, zajęta religijnymi podziałami, reformacją i kontrreformacją. Tymczasem nasz mnich nigdzie nie odchodzi, tylko staje pośród rycerzy i z wysoko wzniesionym w rękach krzyżem rusza z nimi ramię w ramię do boju. To niepojęte, ale dzisiejszy patron nie zginął wtedy w bitewnym chaosie, a na kapitule generalnej wybrano go nawet przełożonym całego zakonu kapucynów. Jednak nie za zwycięską bitwę został w wieku zaledwie 43 lat obdarzony przez współbraci tą godnością. Była to konsekwencja całego jego życia, w którym nie bał się stawiać czoła najtrudniejszym wyzwaniom. Kto taki? Św. Wawrzyniec z Brindisi.