Po zobaczeniu dokumentu o Ennio Morricone nabieramy ochoty, by obejrzeć filmy, do których skomponował ścieżkę muzyczną.
Nie wszystkie były arcydziełami, ale niosła je muzyka włoskiego kompozytora. Dokładnie w drugą rocznicę śmierci Ennio Morricone na ekrany kin wszedł dokument poświęcony twórczości kompozytora - wyjątkowy, znakomity film zrealizowany przez Giuseppe Tornatorego, mistrza włoskiego kina, twórcy niezapomnianego „Cinema Paradiso” do którego Morricone skomponował muzykę. Nic dziwnego, że po premierze „Ennio” na festiwalu w Wenecji publiczność zgotowała filmowi kilkuminutową owacją. Jak najbardziej zasłużoną.
To dynamiczny obraz, na który złożyły się wypowiedzi reżyserów, producentów i ludzi dobrze znających kompozytora, przeplatane scenami z filmów, do których stworzył ścieżkę muzyczną, a także fragmentami koncertów z jego udziałem. Oglądając film, mamy niezwykłą okazję posłuchać obszernych wypowiedzi artysty na temat swojej twórczości, której pierwszym krytykiem była jego ukochana żona.
Morricone barwnie i ze swadą opisuje, skąd płynęły inspiracje do tworzenia ścieżek filmowych i w jaki sposób one powstawały. Poczynając od pierwszych sukcesów związanych z spaghetti westernami Sergio Leonego, aż do jego ostatniej filmowej kompozycji, czyli „Nienawistnej ósemki” Quentina Tarantino. Napisał muzykę m.in. do „Misji”, „Nietykalnych”, „Dawno temu w Ameryce”. Morricone skomponował również ponad sto utworów z gatunku muzyki poważnej. W „Ennio” znalazły się krótkie migawki z „Głosów z ciszy”, powstałych w hołdzie dla ofiar tragedii 11 września 2001 roku, oraz Mszy dla papieża Franciszka, zamówionej z okazji 200. rocznicy reaktywowania Towarzystwa Jezusowego.
W filmie znajdziemy wiele mało znanych faktów, ciekawostek i anegdot, na podstawie których możemy wyrobić sobie zdanie, jakim był człowiekiem.