Wiecie państwo co to jest: tysiąc prawników skutych łańcuchem na dnie oceanu? To jest dobry początek…
Wiecie państwo co to jest: tysiąc prawników skutych łańcuchem na dnie oceanu? To jest dobry początek… Tak, ja wiem, że ten żart to suchar, ale dobrze oddaje powszechne mniemanie o wymiarze sprawiedliwości. Tym bardziej więc dzisiejszy patron jest w cenie. Bo w końcu wspominamy dzisiaj św. Tomasza Morusa, pierwszorzędnego prawnika, który w swoim życiu dawał wyraz szukaniu sprawiedliwości, a bał się tylko Boga. Powiedziano nawet o nim kiedyś, że gdyby pewnego dnia stawił się przed nim na sali sądowej jego własny ojciec oraz diabeł, to przyznałby rację szatanowi, jeśliby tylko ten na nią zasługiwał. Za tę niezłomność swej postawy dzisiejszy patron zapłacił zresztą głową i to dosłownie. Został bowiem z rozkazu króla Henryka VIII ścięty 6 lipca 1535 roku. Zanim jednak do tego doszło wcześniej pilnie studiował prawo z woli ojca, był kartuskim zakonnikiem z własnej woli oraz ożenił się i doczekał potomków z woli Bożej, gdy zrozumiał, że to nie klasztor jest jego życiowym powołaniem. A co nim jest? Palestra właśnie, a następnie urząd kanclerza Anglii, gdzie św. Tomasz Morus niewzruszenie stał na straży sprawiedliwości nie bacząc na królewskie naciski. Żeby jednak się im oprzeć i dać w ostatecznej godzinie godne chwały nieba świadectwo swojej wiary, Tomasz Morus przez całe lata czerpał siłę z codziennej modlitwy i sakramentów.