- Tak relacjonujcie, gdziekolwiek będziecie: "Biskup zaczął smutno, ale jednak ma w sobie jeszcze troszkę takiej głębokiej nadziei, że stać nas na to, by dojść do wniosku, że Jezus jest naszym Panem". Tym się radujmy i to głośmy - mówił do katechetów bp Jan Kopiec.
Na zakończenie roku nauki 25 czerwca katecheci diecezji gliwickiej tradycyjnie pielgrzymowali do sanktuarium w Rudach, gdzie w kaplicy Matki Bożej Pokornej najpierw odbyło się nabożeństwo dziękczynne, a po nim sprawowana była Eucharystia pod przewodnictwem bp. Kopca.
W kazaniu biskup gliwicki nawiązał do obecnej sytuacji Kościoła w Polsce, narracji, która mu towarzyszy, i konferencji katechetycznej, która tydzień wcześniej odbyła się w Opolu. - Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni, że spoglądając na naszą sytuację, mówiliśmy: "Pięknie by było, gdyby nie nasi przeciwnicy". Dziś do głosu dochodzi coraz bardziej przekonanie, że to w nas samych jest ogromnie dużo zarzewi i słabości. To my sami, niby wierzący w Chrystusa, niby przyznający się do Niego, wyrażamy bardzo wiele różnego rodzaju zastrzeżeń. Myślę, że nie trzeba tego wątku rozszerzać. On sam się nam narzuca. I wy, zwłaszcza katecheci, macie chyba najbardziej przekonujące dowody tego, że masa trudności wypływa właśnie ze słabej wiary czy z takich bardzo oziębłych wewnętrznych relacji z Bogiem, czy w ogóle z niedoceniania pracy Kościoła, także na tym odcinku katechetycznym - wprowadzania młodego pokolenia w życie wiarą, w życie tymi treściami, które Pan Jezus przyniósł nam na ziemię - mówił bp Kopiec.
Uczestnicy Mszy na zakończenie roku szkolno-katechetycznego w Rudach. Klaudia Cwołek /Foto GośćW dalszej części kazania biskup przypomniał podstawowe odniesienie i potrzebę pogłębiania świadomości, że to Jezus jest Panem i że trzeba sobie ogromnie cenić, iż możemy Go głosić. Podkreślił, że ostateczny wynik zależy od tego, ile Chrystusa ukazaliśmy dzisiejszemu światu, a nie ile wygłosiliśmy różnego rodzaju wypowiedzi, ile sprzedaliśmy gazet czy opracowali rzeczy, które nam tak wiele satysfakcji sprawiają. - Jeżeli ciągle smutno nam, że ludzie odchodzą od Chrystusa, że młodzież tak porzuca Chrystusa, Kościół, to właściwie musimy sobie zadać pytanie, skąd się to mogło wziąć. Przecież to od nas zależy, żebyśmy Chrystusa głosili, nie od naszych przeciwników, od nich nie oczekujemy, by głosili Chrystusa. To my musimy głosić Chrystusa naszym życiem i naszą świadomością - zaznaczył.