Codziennie toczymy bezużyteczne walki z fałszywymi wrogami, których sami sobie znajdujemy na miarę naszych aktualnych potrzeb.
Codziennie toczymy bezużyteczne walki z fałszywymi wrogami, których sami sobie znajdujemy na miarę naszych aktualnych potrzeb. I jesteśmy w tych pozorowanych zmaganiach tak bohaterscy, tak wielcy, tak zacietrzewieni, że zupełnie nie przychodzi nam do głowy 'złożenie broni'. A szkoda, bo tylko w ten sposób możemy oczyścić serca i oczy, by zobaczyć prawdziwą miłość, prawdziwy cel naszego życia i prawdziwego przeciwnika. Na szczęście nie przegapił takiej okazji nasz dzisiejszy patron, dlatego wspominamy go jako świętego. Alojzy Gonzaga, pierwszy syn księcia Mantui, od dziecka przygotowywany do życia właściwego dla swojej sfery i do rycerskiego rzemiosła. Jednak w głębi serca Alojzy czuje, że jego życiowa droga ziści się, gdy odrzuci wszelki oręż – i ten wojenny i dworski. Jego jedyną zbroją ma być zbroja chrztu, a jedyną bronią - bezwarunkowa miłość do Boga i ludzi, szczególnie tych, których z okien dworu księcia Mantui nawet nie widać. I Alojzy Gonzaga dopnie swego, by stanąć na ich straży, jak przystało na rycerskiego potomka. Tyle tylko, że służyć im będzie pod sztandarem Chrystusa - jako jezuita. Służąc im zresztą w czasie szalejącej zarazy, 21 czerwca 1591 roku polegnie powalony chorobą. Radykalizm, odwaga i poświęcenie Alojzego Gonzagi nie pójdą jednak w zapomnienie i wyniosą go do chwały nieba jako jednego z najmłodszych kanonizowanych jezuitów.