Każdego dnia też staramy się przełamać to, co działo się przez dwa lata - że ludzie się pozamykali, każdy żył swoim życiem. Na szczęście przełamaliśmy te lęki. Nawiązują się dobre relacje, ludzie są bardzo pozytywnie nastawieni wobec siebie. Jest coraz więcej uśmiechu i wiele wypowiadanych świadectw.
Znów możemy iść o Łagiewnik - i to jest bardzo pozytywne, ważne i cenne. Od początku łagiewnickich pielgrzymek jestem na nich obecny - i każda jest inna.
Ludzie się zmieniają - widzę, że z grupy mało kto był na tej ostatniej, przed epidemią. Słyszę, że ktoś nie idzie, bo wciąż czuje strach, ktoś prosi o modlitwę za osoby, które w tym czasie zmarły; wielu chciało iść, ale z różnych powodów nie mogło w tym roku wyruszyć - pamiętam o nich każdego dnia.
Każdego dnia też staramy się przełamać to, co działo się przez dwa lata - że ludzie się pozamykali, każdy żył swoim życiem. Na szczęście w grupie przełamaliśmy te lęki. Nawiązują się dobre relacje, ludzie są bardzo pozytywnie nastawieni wobec siebie. Jest coraz więcej uśmiechu i wiele wypowiadanych świadectw - szczególnie związanych z przeżywaniem Eucharystii przez te ostatnie dwa lata. Pielgrzymi opowiadają jak brakowało im Eucharystii, jak wracali do spowiedzi po dwóch latach - chcą się tym podzielić, a czasem i zwyczajnie, po ludzku wygadać.
Wielu mówi o strachu, który minął, ale i o tym nowym, który przyszedł, który wiąże się z wojna na Ukrainie. Pojawia się niepokój, agresja, nienawiść wobec Rosjan. To trudne zadanie, żeby te złe uczucia przełamać…
Temat konferencji, jaki towarzyszy nam w drodze, to Eucharystia w nawiązaniu do postaci św. Józefa Bilczewskiego. Akurat czytałem jego książkę, w której bardzo dokładnie opisuje Eucharystię w kontekście archeologicznym - m.in. jak wyglądała Ostatnia Wieczerza, z jaką symboliką się wiązała.