Ukraiński kapelan wojskowy ks. Oleksandr Khalayim był uczestnikiem III Światowego Spotkania Misjonarzy Miłosierdzia. W rozmowie z rozgłośnią papieską podzielił się doświadczeniem pomocy duchowej na froncie. Stwierdził, że o przebaczeniu można mówić dopiero wtedy, gdy ustanie ogień i zapanuje pokój, rozejm nie wystarczy. Uważa, że będzie to długa droga, być może na trzy, cztery pokolenia.
Ks. Oleksandr zaznaczył, że ludzie są wyczerpani, ale mają w oczach wiarę w Boga i w tych, którzy ich otaczają. Przytoczył przykład żołnierza z Krymu, pochodzącego z ateistycznej rodziny, który chciał przyjąć wszystkie sakramenty przed wyruszeniem do walki. Przez tydzień przygotowywał się do przyjęcia sakramentów i był bardzo wdzięczny za ten dar. Wyraził nadzieję, że pewnego dnia wszyscy będą mogli zaśpiewać, że wraz z Nim zmartwychwstali.
„Od pierwszych dni swojego pontyfikatu Papież mówił, że księża powinni pachnieć owcami. I teraz Kościół na Ukrainie ma ten zapach. Zapach spalenizny, zapach wojny. Nie sposób tego wyjaśnić słowami. Wraz z jednym z diakonów przejeżdżaliśmy koło Doniecka i poczuliśmy zapach wojny. Zapachu śmierci nie da się wytłumaczyć. W Buczy, w Gostomlu, czuć było swąd spalenizny. W Czernihowie unosi się zapach opuszczenia, wszystko jest zniszczone. Biedni, samotni starsi ludzie – podkreśla ks. Oleksandr. – Jedna z osób od pięciu dni nie mogła się ruszyć, nikt nie był w stanie jej pomóc. Do picia miała tylko wodę z kaloryferów. W ten sposób przeżyła. Każde miasto ma swój własny zapach cierpienia. Nie da się tego opisać. Tutaj Kościół musi nasiąknąć tym zapachem i być obok, oferując różne sposoby pomocy. Prawdziwy Kościół to taki, który się dostosowuje. Nie wiemy, jak długo potrwa ta droga krzyżowa dla Ukrainy. Dla nas to nadal Wielki Post, mimo że śpiewamy «Chrystus zmartwychwstał».“